wtorek, 22 października 2013

o sprawach codziennych

Nowe wydarzenia: śluby, narodzone maluchy, ciąże kolejnych znajomych, sukcesy naukowe i zawodowe innych, MamaBrowar wspomina swoje porody, a my... Oj też mi łezka w oku się zakręciła na wspomnienie tego, co zaczęło się ponad 5 lat temu gdy w białej sukni i sercem pełnym radości i miłości powiedziałam panu T. sakramentalne "tak". Pewnie nie spodziewałam się, że rok później będzie z nami już Staś, a potem Basia. Dwa tak różne porody, dwa zakończone cięciem, a jednak tak odmienne przywitania. Gdy przypominam sobie chwile, gdy położne kładły moje dzieci na mojej twarzy i dawały mi chwilę,by nacieszyć się tą delikatną skórą i zapachem... Tak łzy przypływają same do oczu. Tak oto zbliżają się urodziny Basi. Zaraz miną dwa lata jak jest z nami. Bunt dwulatka w okazałej i zabawnej formie stał się naszą codziennością ale ponieważ (nauczeni doświadczeniem) dajemy możliwość decydowania i samodzielnych wyborów w wielu kwestiach, Basia buntuje się czasami bezcelowo i w "powietrze". Stoi i zaczyna nagle krzyczeć: nie, nie, nie i wymachuje przy tym rękami:) Zabawne to jest i słodkie. Jej język rozwija się niesamowicie, konstruuje tak barwne zdania, zaczyna używać skomplikowanych słów. Dzisiaj wieczorem, gdy nie chciała zasnąć przestawiłam tradycyjną pogadankę o szacunku: "Basiu wiesz, że wieczorem szanujemy swój sen i odpoczynek, Ty nie krzyczysz bo Stasio zasypia, ja mam prawo do odpoczynku..." itd. Basia na to wszystko "tak wiem, szacunek" . Oczywiście położyła się i pół godziny oglądała książki po czym zasnęła:) Myślę, że dzieci naprawdę rozumieją dużo więcej niż się spodziewamy.
Powoli i nasze mieszkanie nabiera takich kształtów jak bym sobie tego życzyła:) Te moje samodzielne działania i próba stworzenia miłego pokoju dla dzieci i naszej przestrzeni dają mi ogrom radości. Odzywam się moja natura kochająca pędzle, kredki, farby, maszynę do szycia i wszelkie aktywności wymagające użycia swoim rąk, wyobraźni i serca. Stasia skrzynia na zabawki gotowa:) Mam nadzieję, że zapamięta że to jego mama zrobiła dla niego. Teraz zaczynam skrzynię dla Basi:) Planuje też "porwać" mojego skołatanego pracą pana T. do tego całego majsterkowania zrobić lampy dwie bo Francuzi, nie wiem zupełnie dlaczego, nie mają oświetlenia górnego także cierpimy  na notoryczne niedoświetlenie naszych pokoi:)
Dzisiaj Stasio lakierował ze mną ich krzesełka do pokoju i  nagle powiedział " Wiesz, jak tak sobie lakierujemy to w mojej głowie robi się tak cicho":) Doskonale wiem, co chciał mi przekazać bo w mojej głowie także robi się "cicho" przy tego typu pracach:)
Także pierwszy tydzień wakacji mija spokojnie i ani trochę nie mamy ochotę pchać się do Paryża, w tej kwestii jest podobnie jak w Krakowie, w weekend obieramy tory jak najdalej od miasta:) Niby do centrum jedynie 20 km a jednak wizyta raz w miesiącu zdecydowanie mi wystarcza. Komunikacja miejsca jest naprawdę tak brudna i śmierdząca. Mówiłam to samo wiele lat temu, gdy odwiedziłam Paryż po raz pierwszy, ale w tej kwestii ciągle jest tak samo. Czasami się zastanawiam dlaczego nie zamieszkaliśmy w jakiejś małej wiosce nad morzem ale pan T. mówi, że to byłoby całkowicie niepraktyczne z punktu widzenia jego pracy. Ja  w skrytości serca odrobinkę żałuje:) Ale wszystko przed nami:) Tyle na teraz bo obowiązki wzywają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz