niedziela, 23 listopada 2014

pragnąć i wierzyć...

Lubię dobre i mądre rozmowy. Dzisiaj mądry Mężczyzna przez swoją Żonę poddał mi do głowy myśli, które wirują i wlewają w moje serce przyjemne ciepło i harmonie. Niech będzie dzisiaj więc Vangelis "Ask the Mountains" i dwa słowa  PRAGNĄĆ i WIERZYĆ. Do nich dwóch dorzuciłabym perspektywę śmierci, która jakby nie było jest częścią życia, gdy spoglądam na to, co mam zrobić, co chcę osiągnąć, czego się boję z perspektywy tego, że kiedyś umrę to mam więcej odwagi. Nasz czas jest ograniczony, dostaliśmy jakiś wycinek TU i TERAZ... Nie będzie potem, nie będzie kiedyś, jest teraz. I co dalej... Mamy pragnienia i to wspaniałe ale prócz pragnień trzeba WIERZYĆ w ich osiągnięcie i nasza wiara musi być niezachwiana... Wtedy wszystko jest możliwe.
Leżąc więc w wannie zastanawiałam się intensywnie, czego chcę pragnąć tak bardzo, bym zaangażowała w to mocno swoją wiarę... Wy wiecie, czego pragniecie na najbliższy i dalszy czas Waszego życia?  Bo ja gdy jednak znajdę wolną chwilę próbuje to rozważać.
Może tak bardzo uwierzyłam w moc moich myśli, że aż boję się pomyśleć, czego pragnę ;) Na razie dobrego snu:) Śpijcie dobrze, a Tobie pani M. i Tobie panie M dziękuje za myśl przewodnią na najbliższe dni:)

środa, 19 listopada 2014

wielkie chwile...

Środa 19 listopada 2014 roku... 
Przedszkole, biegnę odebrać Stasia, gdzie czeka na mnie uradowana pani, która prawie skacze z radości. Patrzę zaskoczona i pytam, co się stało, odpowiedź sprawia, że łzy stają w moich oczach...
Stasio dzisiaj po przeczytaniu książki przez panią, po raz pierwszy podniósł rękę i wypowiedział się publicznie w przedszkolu przy całej grupie, skonstruował poprawne zdanie, które absolutnie było właściwe i na temat po francusku oczywiście... 
Mój syn po wszystkim, co przeszedł tutaj, po wszelkich trudach, buntach, dobrych i trudnych chwilach, otworzył swój umysł i widzę, jak wiedza zaczyna się wylewać z niego... Śpiewa, liczy, mówi słowa po francusku, zdania, już nie wstydzi się mnie, ani nikogo... Zrobił gigantyczny progres jeśli idzie o kwestie czytania i liczenia, rozumienia reguł rządzących tymi procesami...
W jego buzi pojawił się pierwszy stały ząb:) 5,5 roku jego życia i wielkie odkrycia, wielkie zmiany, wielka ciekawość świata rozbudzona do granic, wielkie pragnienia, szczere relacje... 
To chyba gotowość do szkoły... Moje serce wzruszone do granic dostrzega ten nowy etap, w który wkracza mój syn... Chcę jego szczęścia, wypuszczam go coraz bardziej z mych ramion, niech leci ku szczęśliwemu życiu... To był ważny dzień... To było ważne 1,5 roku naszego życia...
Teraz podobna droga do przejścia, chociaż innymi ścieżkami, dla Basi. Jak potoczy się to u niej? Czekam z radością i otwartością... 
Ważny dzień... 

środa, 12 listopada 2014

polała się krew...

Oto za nami pierwsza wizyta na urazówce. Winko było w kieliszkach i rozluźnienie w perspektywie z miłym wieczorem, gdy z łazienki dobiegł przeraźliwy płacz pociechy starszej... Znacie ten rodzaj płaczu, który zwiastuje kłopoty. Myślę, że biorąc pod uwagę, iż zostawiam sporą ilość wolności moim dzieciakom to i tak przyszło stosunkowo późno. Tak czy owak zobaczyliśmy, jak funkcjonuje pogotowie we Francji i powiem szczerze:) Nie różni się specjalnie od tego, co widziałam w Polsce:) Czekaliśmy 3,5 godziny, potem faktycznie bardzo miła i rzeczowa opieka, przyjemny lekarz. Na ścianach plakaty z dla mnie sugestywnym podpisem: "Gdy Ty siedzisz w poczekalni, ktoś ratuje czyjeś życie. Pracujemy na naszych najwyższych możliwościach, prosimy Cię o minimum grzeczności". Jakoś dotknęło mnie to tego dnia. Oczywiście, że byliśmy zmęczeni ale tak naprawdę dobrze się złożyło, że tak długo czekaliśmy, Staś zasnął i zniósł o wiele lepiej to szycie, nie wybudzając się mocno ze snu. Pytaliśmy pielęgniarki, ilu pacjentów miał lekarz i tak myślę, że jeśli zaczął dyżur o 18 na urazówce (dzieci i dorośli razem) i miał 19 pacjentów i jest sam to faktycznie może to trochę potrwać. Był miły i zmęczony, zszył Stasia pięknie. Bilans weekendu to 4 szwy na brodzie, nieprzespana noc i trochę więcej respektu mojego syna wobec skakania po wannie:)
Wtorek to rana cięta na palcu pana T. ale tym razem bez konieczności wizyty na urazówce.
Jesień, zimno i perspektywa, że jutro rano na moim dwukołowcu mam dotrzeć aż do dworca RER przyprawia mnie o dreszcze:) Wyjścia chyba nie ma:) Śpijcie dobrze:)

piątek, 7 listopada 2014

jesienny katar

Jesienny katar dopadł mój nos... Po prostu pora chyba zrezygnować z porannego podróżowania na moim dwukołowcu... Przewiane zatoki i uczucie "zamarzam" sprawiło, że nie mam ochoty na razie jeździć na rowerze, chociaż perspektywa wracania do domu jeszcze później i wychodzenia jeszcze wcześniej jest przerażająca. Za mną pierwszy tydzień stażu i mnóstwo obserwacji, refleksji, rozważań na temat edukacji i tego, kim jestem jako ja, co robi edukacja z moimi dziećmi... Trochę trosk, trochę walenia głową w mur... Trochę smutku na myśl o tym, że edukacja, której prawdziwie pragnę dla moich dzieci jest tak kosztowna i zarezerwowana dla ludzi bogatych...Tona myśli...
Do tego Basiula, która uzmysławia sobie z każdym dniem coraz bardziej, że nie rozumie w przedszkolu i chyba momentami zaczyna jej to doskwierać i mój syn, który staje na wysokości zadania "Basia, ja też nie rozumiałem nic w tamtym roku ale teraz już rozumiem, na to potrzeba czasu"... Ponad wszystko cieszę się, że mam ich dwójkę, że mają siebie wzajemnie, że razem spędzają całe godziny na wspólnej zabawie, że razem się nie nudzą ale po prostu razem wzrastają, cieszą się, uczą ze sobą być i przede wszystkim, że wzajemnie się wspierają... To jest rzecz nieoceniona i mam nadzieję, że pozostanie im na całe życie.
Jesień przechodzi w zimę, chociaż do tej kalendarzowej jeszcze daleko to temperatura i aura zwiastuje, że nadchodzi prawdziwy chłód. Buty już u szewca. Basia wyposażona w czapkę, szalik i buty zimowe. Jeszcze kurtka dla Stasia. Ja z panem T. już wskoczyliśmy w ciepłe okrycia. Codziennie wypijam całe litry herbaty, a jak tylko wracam do domu wchodzę pod gorący prysznic. Pora też znaleźć sweter, który prawdziwie ogrzeje moje ciało:) Jesień, jesień:) Pora na sen... dobranoc.