poniedziałek, 4 stycznia 2016

powroty do codzienności

Po wspaniałych dwóch tygodniach w Polsce, pełnych wspaniałych emocji, dobrych i wartościowych spotkań powróciliśmy do domu. Tak trudnego powrotu nie miałam jeszcze nigdy i chociaż nie było dwugodzinnego potoku łez tylko kilka minut (i moich i Basi) to w serce wkradł się tak przeraźliwie bolesny żal, smutek, tęsknota, ciężko było normalnie funkcjonować. Ba wyartykułowałam nawet kilka razy, że chce zostać w Polsce. Na szczęście 1500 km samochodem sprawiło, że już naprawdę chcieliśmy być w domu, we Francji:) Do tego mieliśmy bardzo dobrą lekturę na podróż:) Na ogół jedna podróż to 350 przeczytanych na głos stron ale i przygoda nie z tej ziemi z "Magicznym drzewem" po raz kolejny:) Niedziele zostawiliśmy na odpoczynek i dochodzenie do siebie i chociaż dzisiaj poranek był naprawdę bolesny i ciężki to... uśmiechy dzieciaków w szkole, ciepłe życzenia i uściski sprawiły, że nabrałam nowej energii. Jakoś moja niechęć do francuskiego i uczenia po francusku uleciała i chociaż nie jest idealnie to po prostu biorę się w garść i działam. 
Przez sytuację, która zaistniała zaczęłam się zastanawiać nad tym, gdzie ja chcę żyć... Czy wrócić, jeśli wrócić to jak, kiedy itd. Myślę, że to nie czas na takie pytania ale niewątpliwie wracają i w naszych rozmowach z dziećmi z panem T... Póki co nasza rzeczywistość jest tutaj, nasze serca mocno związane są z Bliskimi z Polski, z kulturą, z jedzeniem. Ciągle jednak myślę, że wyjazd do Francji był dobrym i wspaniałym pomysłem na ten czas naszego życia, że mamy swoje cele do zrealizowania, które wyłaniają się stopniowo i po prostu wędrujemy do przodu. 
Z każdym miesiącem i tutaj pojawiają się relacje, których w razie powrotu, będzie nam brak. Tak więc do przodu, spokojnie i z postanowieniem (nie noworocznym ale ogólnym) by cieszyć się każdą chwilą, by łapać z życia to co wartościowe i piękne, by być blisko Bliskich, by kochać, by lubić życie, by realizować marzenia, by podróżować i widzieć sens każdego dnia. 
Dziękuje Wam Wszystkich, dzięki którym ten wyjazd był tak cudowny, dziękuje za ciepłe uściski i dobre emocje, za zrozumienie też Tych, z którymi nie udało się spotkać:( Dziękujemy za wszystkie przetwory: konfitury, grzybki, powidła, śledzie... och jaka to rozkosz dla podniebienia i smak Polski... Dziękuje za cudowne prezenty i książki, które znalazły już miejsce na naszych półkach i w naszych sercach. Dziękujemy za ciepłe łóżka i pachnące pościele, które nas gościły, za wypełnione po brzegi stoły, przy których jedliśmy posiłki, za smakowite ciasta, za nocne rozmowy sylwestrowe, za cudowny, ciepły kominek i wspólne 5 minut ciszy przy nim, 5 minut, gdy mogłam pomyśleć o Was wszystkich najcieplej jak potrafiłam... Za dobre życzenia i dobre myśli, rozmowy i spotkania, wypite herbaty i uściski, gdy mogłam przypomnieć sobie jak dobrze być blisko Was. Dziękuje za domy, które przyjmują mnie tak, jakbym była ich  mieszkańcem, gdy siedzę przy stole i kleję kalendarz:) jakbym była u siebie:) Dziękuje Wszystkim Nowym Członkom naszych Rodzin, że dali mi się poznać, przytulić, ukołysać, wyszeptać kilka słów do ucha. Było wspaniale ale nie martwię się bo wiem, że to, co wspaniale będzie powtarzać się wiele, wiele razy. 
Znacie książkę "Co cieszy Alberta?" gdy ten wraz ze swoim Tatą miał chandrę po skończonych Świętach? Gdy igły choinki opadły i wszystko było już nie tak. Jego babcia śmiała się i śmiała i mówiła, że to dobrze, że tak się czują bo gdyby Święta i wyjątkowe chwile trwały cały rok, nie potrafilibyśmy ich docenić:) Gdy ogarniał nas smutek, że wszystko się skończyło Basia powiedziała "Ale przecież znów będą wakacje i znów tutaj przyjedziemy" :) Łapmy więc cały czas, który nam został... Śpijcie spokojnie i nie obawiajcie się chandry po Świętach:)