sobota, 31 stycznia 2015

jasne dni

Bywają jasne i radosne dni, które nie zawsze zaczynają się jak powinny bywają jasne i radosne dni po nieprzespanych nocach, kolejnych chorobach dzieci, zmęczeniu... Dzisiaj był jasny dzień i dobrze wiem, co sprawia mi w życiu radość i cieszę się, że w odpowiednim momencie mojego rozwoju zawodowego podjęłam decyzje o zrealizowaniu marzenia jakim są studia i praca z dziećmi. Uwielbiam z nimi wędrować, rozmawiać, patrzeć jak rosną, jak uczą się, jak wzrastają i czuje jak nabywam doświadczenia. Uwielbiam to ciągłe zadawanie pytań i szukanie odpowiedzi w kwestiach metodologicznych uwielbiam gdy Ci młodzi ludzie zaskakują mnie, gdy są tak różni, tak różnych rzeczy pragną i gdy pragną wiedzieć, poznawać świat, pytają, szukają odpowiedzi. 
Minęło półtora roku, od kiedy przyjechaliśmy do Francji. Basia pół swojego życia spędziła tutaj. W Polsce w tym czasie urodziły się dzieci, znajomi i bliscy przeżywali chwile radości, chwile smutków, nie we wszystkim mogliśmy uczestniczyć, nie wszystko możemy przeżyć i zobaczyć. Wyjazdy na emigracje mają swoje konsekwencja. Wyemigrowaliśmy z wyboru, a nie z musu i nie żałuje ani jednego dnia tutaj. Nie wszystko ułożyło się idealnie ale nie przeszkadza to w ogólnym poczuciu, że znaleźliśmy się odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze. Przyjechaliśmy bez planów i codzienność zbudowała wszystko, o czym nawet nie odważyłam się marzyć. Oczywiście wszystko ma swoje konsekwencje, a jednak ten wyjazd zmienił w nas coś na zawsze i chociaż z radością wracam do Polski, do Rodziny, Przyjaciół, do polskich księgarni, cukierni, ulubionych sklepów, kawiarni, zakątków, uliczek, szumu morza i wspaniałych plaż to kocham być też tutaj. Jadę do domu i wracam do domu, zostawiam kogoś tutaj i kogoś tam. To, że nie wiem, co będzie przestaje mnie martwić. Chyba po miesiącu stresów i zapętleniu się w myślach i przyszłości, skupiłam się na tym, co pomogło mi rozwinąć skrzydła, gdy przyjechałam tutaj, na zaufaniu wobec losu i chwytaniu chwili tu i teraz. Znacie piosenkę Edyty Geppert "Modlitwa do dobrego Boga"? Chociaż piosenka średnia to tekst jest i moją modlitwą na dobranoc. Dobranoc...

czwartek, 29 stycznia 2015

"Ti ruberò" - gdy muzyka wkrada się do serca

Żyję:) Skupiłam się przez ostatnie dwa tygodnie na oddaniu mojego drugiego albumu zaliczeniowego na studia... Ufff zrobione ale prawdziwie się zmęczyłam, a zostały jeszcze 3 do zrobienia:) Dodatkowo moje ciało odmawia ostatnio posłuszeństwa i jestem notorycznie mocno przeziębiona. Musze się wspomóc jakimiś witaminami chyba. 
Ale by nie było zbyt smutno i by nie narzekać bo zawsze jakiś powód znaleźć można (dzisiaj transport na studia z uwagi na strajk, zajął mi w dwie strony około 6 godzin....) będzie o tym, że jedziemy do Włoch na tydzień:) Zbliżają się wakacje i zamiast na narty pojedziemy gdzieś, gdzie jest nieco cieplej:) Miło gdy udaje się połączyć pracę pana T., z moją przerwą w studiach i wakacjami dzieci:)  
Nabieram więc nastroju i słucham muzyki włoskiej bo naprawdę uważam, że nikt tak pięknie o miłości nie potrafi śpiewać, jak Włosi. Widzieliście film "Wielkie piękno"- tak nastrojowego filmu, pełnego malowania obrazami, dawno nie widziałam. Wcale nie musi się dużo w filmie dziać, by wprowadzić w przyjemny stan umysłu. Ścieżka dźwiękowa tak zróżnicowana i energetyczna a wśród niej Monica Cetti "Ti rubero". Jadąc na ostatnią wycieczkę poprosiłam pana T. o tłumaczenie na bieżąco i... och...  Staram się nauczyć na pamięć, by było bliżej nauczenia się w końcu włoskiego:) Ten włoski to prawdziwy język miłości:) 
Na dzisiaj nie ma przemyśleń prócz rozkoszowania się w kółko tą samą piosenką, gdzieś przejawia się też ulga, że oddałam drugi album. Ach te dreszcze na plecach, gdy zbliżają się kolejne zwrotki, kolejne dźwięki... Śpijcie dobrze:) Ja dzisiaj łapie nastrój i nie wypuszczam ze swoich rąk:) 

Ti ruberò
A tutti quelli che ti tengono lontana
Da me
Ti porterò
Con la mia nave verso terre sconosciute
Per te
Conoscerai
La libertà d'amare che non ti hanno dato mai
Ti ruberò,
Vedrai, ci riuscirò,
Amore mio,
Se tu lo vuoi.
Ti ruberò
A tutti quelli che non sanno più sognare
Come noi
Ti porterò
In una casa costruita solamente
Per noi
T'insegnerò
Ad essere felice
Come non sei stata mai
Ti ruberò,
Vedrai ci riuscirò,
Amore mio,
Se tu lo vuoi

środa, 14 stycznia 2015

chwytając dzień

Chwytaliśmy dzień i było cudownie... Ja chyba w poprzednim wcieleniu, jeśli takie było, żyłam w jakiejś mieścinie nadmorskiej i rozkoszowałam się podmuchami wiatru, szumami fal, przebijającym się słońcem, rozbijającymi się falami o brzeg, zbierałam kamienie, muszle i jadłam ryby i małże:) 
To był jeden z tych dni w Normandii, które uwielbiam i chcę często powtarzać... Wspaniały, dobry dzień RAZEM. 



niedziela, 11 stycznia 2015

nie chcę przestać wierzyć w człowieka

Zmierzyłam się z rozmową z dziećmi na temat wydarzeń, które zaszły we Francji chociaż trudno było mi dobierać słowa w sprawie tak trudnej, brutalnej, okrutnej, ciężkiej do zrozumienia. Pytania ciągle przychodzą i to nie łatwe gdy zadaje je 3latka i 5 latek: "Dlaczego ktoś kogoś zabija?" , "Dlaczego niektórzy są tak szaleni, że zabijają innych?", "Skąd się biorą źli ludzie? Czy są złe dzieci? Jak nie ma złych dzieci to skąd źli ludzie?"... Próbuje z całych moich sił odpowiadać mądrze i tak, by dzieci czuły się bezpiecznie. Zmierzyłam się z wieloma myślami i uczuciami w związku z tragedią, która wydarzyła się we Francji. Jestem całym sercem z Francją w tej trudnej sytuacji, zresztą jestem pełna szacunku do kraju, w którym obecnie żyje i  pełna nadziei (nie potrafię inaczej), że wiele religii i poglądów po prostu może istnieć obok siebie we wzajemnym szacunku. Nie chcę, nie potrafię przestać wierzyć w Człowieka...
Dodatkowo zaczynam czuć całym sercem, co jest naprawdę ważne. Doceniam bardziej każdy wieczór, godzinę spędzoną z Rodziną, z Bliskimi. Patrzę na Dzieci i widzę, jak czas szybko mija i chcę złapać z tego czasu, jak najwięcej, jak najwięcej potrafię i mogę. Coś w moim sercu przewartościowało się ostatnio. Cieszę się, że mam Mamę blisko, że na nowo mogłam się z nią zaprzyjaźnić, jako już dorosła kobieta. To cudowne uczucie... Wspaniale było spędzić z panem T. cały błogi miesiąc widząc się codziennie... Psychologia się nie myli: "im częściej kogoś widzisz, tym bardziej go lubisz":) Cudownie jest spać przy jego boku albo na jego boku ;) Dobrze też pobyć ze swoimi dziećmi i znów móc rano w łóżku tulić się do siebie.  Ten rok to czas dużych zmian w moim sercu. Nieustannie wierzę, że jesteśmy w dobrym miejscu i ciągle idziemy w dobrym kierunku i chcę się cieszyć każdym kawałkiem drogi, którą przechodzę.

czwartek, 8 stycznia 2015

...

Chyba tak blisko terroryzmu jeszcze nie byłam... Smutek, strach o dzieci, które idą do szkoły, dziwna atmosfera w mieście, kręcąca się policja, zaostrzenia bezpieczeństwa w szkole, do której nie można wejść odebrać dzieci, trzeba je odebrać "do rąk własnych" przy bramie. Najgorsze, że za 2 tygodnie muszę zacząć jeździć na studia- cały Paryż środkami miejskiego transportu... Gorsze jest to, że pewnie wszyscy tak naprawdę spodziewali się, że w końcu to wszystko, co kłębi się we Francji wybuchnie i boję się, że stało się to teraz... Smutno mi niezwykle bo lubię i szanuję tej kraj, przyjechałam do niego bo chciałam spróbować tutaj żyć, tak po prostu, a z sytuacji zdaje się nie być wyjścia. Nie chcę pisać o swoich poglądach ale emocje są duże i emocje są przykre. Tak czy owak mam nadzieję, że bezpiecznie przeżyjemy ten nasz czas we Francji... 
Ostatnie dni także zawodowo były czasem zadawania pytań i kolejnego zderzenia z rzeczywistością, z ideami, które chciałabym wprowadzić w życie, zetknięcia teorii i praktyki. Mam tylko nadzieję, że zmierzam w dobrym kierunku. Ponownie poszukuje odpowiedzi na pytania, jak przygotować dzieci do życia, do życia które jest i które będzie. Czasami w swoich poszukiwaniach boleśnie upadam na "tyłek"... Mam ponad 30 lat i nie wyzbyłam się ciągle idealizmu... Tak czy owak obyśmy zmierzali w dobrym kierunku... 

poniedziałek, 5 stycznia 2015

powroty

Wróciliśmy... Wszystko zaczęło się w sporym biegu bo powrót w niedzielę późnym popołudniem a dzisiaj mocny start: dzieci przedszkole, ja staż praktyczny. Ufff... Tylko pan T. ma jeszcze urlop o czym dowiedziałam się dzisiaj:) Na szczęście bo pomaga ogarnąć kwestię pustej lodówki i spraw bieżących. Pobyt w Polsce wywołał we mnie ogrom emocji... Chyba takiego ich nagromadzenia nie było od dawna. 
Kiedyś dawno temu bliska mojemu sercu pani A. powiedziała mi, gdy spotkaliśmy się po 3 latach nie widzenia się, że prawdziwi przyjaciele to tacy, z którymi nie widzisz się lata, ale gdy się spotykacie jest tak jakby nic się nie zmieniło. To uczucie wyciskało we mnie łzy i towarzyszyło mi wokół spotkań z bliskimi w Polsce. Poczynając od pierwszego WSPANIAŁEGO wieczoru, gdy udało się zgromadzić kilkanaście osób wokół wspólnego stołu, wina, piwa, naszych śmiechów i radości... Przez cudowne spotkania, sylwestra, babskie wieczory, ogrom uścisków, wiele ciepłych słów... Powrót był ciężki... Moment wyjazdu i wszystkie słowa wypowiadane przez dzieci: "Nie chcę nie widzieć wujka i cioci i W. tak długo", "Kiedy Sz. wyjdzie ze szpitala musi do mnie przyjechać", "Na moje urodziny zaproszę wszystkich z Polski"- Basia. "Chciałbym tu zostać na zawsze Mamo, ale wiem, że musimy wrócić i nauczę się tego francuskiego w końcu i kiedy już będę mówił świetnie to wrócimy"- Stasio. 
Ja rozpoczęłam staż po 3 tygodniach nie wypowiedzenia słowa po francusku i pierwsze godziny były dla mnie ciężkie i trudne. W końcu jednak wkręciłam się w rytm i cóż... zdobywam doświadczenie, kiedyś muszę... 
Dom przywitał nas, jak to dom, spokojem i przyjemnym uczuciem odnalezienia się u siebie. Moje serce, moje myśli i wszystko we mnie nie było tak rozbite, tak niepewne, tak niepoukładane... Życie wydaje mi się za krótkie by przeżyć je w pełni i zrobić w nim wszystko, co by się zrobić chciało...