środa, 6 listopada 2013

zagadka dnia: czego nie lubię we Francji;)?

Hmmmm:) Mieszkamy tutaj ponad 4 miesiące i jest jedna rzecz, której nienawidzę i do której się nie przyzwyczaję. Narzekamy na Polskę w wielu aspektach i nie podobają się nam banki, bywamy niezadowoleni ale przysięgam Wam to nic w porównaniu z systemem bankowym tutaj we Francji. Pan T. odwiedził dzisiaj oddział i naszego opiekuna bankowego, czy jak to się tam zwie i powiedział mu, że system jest nieco stary, na co Pan się obruszył... Jejku szkoda, że mnie tam nie było bo ten system nie jest stary jest ARCHAICZNY i z radością bym mu o tym powiedziała. Nigdy nie wiesz, ile masz pieniędzy bo wszystko jest księgowane w jakimś kosmicznie długim czasie i nie ma tutaj przecież kart zbliżeniowych, których użytkowanie w Polsce faktycznie skutkowało opóźnionym księgowaniem. Nie używamy czeków, które tutaj są wyjątkowo popularne, co dla mnie także wydaje się absolutnie mało praktyczne, bo nigdy nie wiesz, kiedy te pieniądze w końcu znikną z Twojego konta. Na wszelkie argumenty związane z opóźnionym księgowaniem pan w banku odpowiada, że musimy to sobie liczyć... "Pitie" jak mówią Francuzi!!! Litości! To po co nam system elektroniczny bankowy. Nie możemy  mieć konta wspólnego, upoważnienie mnie do konta Tadka było prawdziwie poważna i długą operacją. Za konto się płaci i to nie takie małe pieniądze. Zostałam także naciągnięta na kartę, mimo że chciałam normalną wrrrrrr... Przynajmniej szpanuje teraz różowym plastikiem z namalowanym butem, oj jakże to do mnie nie pasuje ale trudno się mówi, używam z przekąsem;) Trochę sobie ponarzekałam, by nie było, że nie umiem :)
Za to bardzo podoba mi się to, że sklepy są zdecydowanie krócej otwarte niż w Polsce. Nie ma absolutnie wynalazku typu tesco24/24. W niedzielę od 12 naprawdę bardzo trudno znaleźć otwarty sklep, podobnie wieczorami po 20. Cóż jak widać udaje się zorganizować życie w taki sposób, by nie było konieczności pracy od 6 rano do 23. Dzięki temu pewnie niedziela jest niedzielą, gdy zwyczajnie większość ludzi odpoczywa, a wieczory czasem, gdy je się wspólnie kolacje. Oczywiście gdy wychodzimy na późnowieczorny spacer widzę ludzi, którzy są jeszcze w biurze ale to grupa, której bardzo mi szkoda i są w każdym kraju, nie ważne skąd pochodzą. Celebrowanie wspólnych posiłków jest wspaniałe i od zawsze istniało w naszym domu ale teraz przeżywa rozkwit:) Oczywiście bywają wyjątki ale przygotowanie wspólnej kolacji na ogół przywabia pana T. do stołu i daje zwyczajną szansę by zamienić trochę zdań ze sobą, spojrzeć sobie i dzieciakom w oczy.
Lubie tutejsze sery, wino, piwo blanc:) lubię mieszkać tak blisko morza i mieć dostęp do ryb i owoców morza, które odkrywam dzięki panu T. Lubie szumiące za oknem drzewa, bliski las, czasami odwiedzany Paryż, lubię nasze mieszkanie, sofę, mój piekarnik i lodówkę, lubię to kim mogę tutaj być, ale banku nie lubię i jest archaiczny nawet jeśli panu pracownikowi się to nie podoba:)
Grugrubleble (już tak Cię nazywamy moja droga, bo moje dzieci to uwielbiają;) napisała że niezależnie od narodowości jesteśmy ludźmi z różnymi cechami, różnymi temperamentami. To skąd pochodzimy nie ma aż takiego znaczenia. Jakoś  mocno identyfikuje się z tą opinią. Widzę i tutaj wśród mam francuskich tak różne style wychowania i podejścia do dzieci, widzę tak różne podejście do życia, widzę różnych ludzi: miłych, niemiłych, radosnych i smutnych, otwartych i zdystansowanych. Chyba jak wszędzie:) ale banków we Francji nie lubię:) Miłego wieczoru:) i nie siedźcie w pracy za długo ;)

3 komentarze:

  1. A to Ci francuskie banki za skórę zalazły :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś jeszcze by się pewnie znalazło ale nie będę na razie komentować bo po co:) A teraz czekam na Twoje kolejne wierszowane spostrzeżenia na temat świata:)

      Usuń
  2. A już myślałam, że tak idealnie jest:) to dobrze, równowaga w przyrodzie musi być zachowana.

    OdpowiedzUsuń