wtorek, 26 listopada 2013

oj naprawdę smutno:(

Oj będzie kochani smutno i będzie łzawo... Otóż na moich dłoniach, najczęściej z niewymalowanymi paznokciami (bo nie mam kiedy) każdego dnia zobaczyć możecie obrączkę z wygrawerowanym imieniem mojego męża i drugą perełkę, którą otrzymałam od mojego męża po narodzinach Stasia. Wymarzony pierścionek z białego złota, szafir i małe brylanty. Pierścionek dla mnie idealny, piękny ale przede wszystkim wyjątkowo znaczący...
Dzisiaj w ciągu dnia nagle okryłam, że czuje jakąś pustkę na palcu i zaczęłam go szukać bo zawsze odkładam w jedno miejsce z obrączką ale okazało się, że obrączkę mam na palcu co oznacza, że pierścionek zgubiłam... Nie pytajcie mnie ile razy dzisiaj ściągałam i ubierałam rękawiczki, ile razy ubierałam Basie i wychodziłyśmy z domu bo zbliża się to do 10 razy... Byłam w sklepie, w którym robiłam zakupy, szukałam na ulicy, szukałam w domu, przeszukałam kosz na śmieci dotkliwie raniąc się rozbitym słoikiem. Nie ma, po prostu nie ma... 
Oj wiem, nikt nie umarł, to nie najgorsza tragedia w życiu, to tylko rzecz materialna... Wszystkie te argumenty ani trochę nie zmniejszają mojego bólu serca:( Oj nawet kilka łez dzisiaj wylałam... Bo to nie chodzi tylko o walory estetyczne, o finanse... ale o to, co znaczył ten pierścionek, z którym mój mąż wrócił pewnego dnia, gdy Stasio miał kolki i naprawdę było tak ciężko. Ten pierścionek znaczył tak wiele po tym trudnym, stresującym, ciężkim porodzie... To było wspomnienie, to był wielki gest Pana T. w moim kierunku... Nie wiem, gdzie on jest ale to co czuje to smutek, ogromny... cicho liczę, że może się odnajdzie, jutro wywieszę ogłoszenie ale... po prostu nie wiem, jak mogłam go zgubić... po prostu nie wiem...:( 
To takie dziwne, że jeden przedmiot, a tyle niósł ze sobą... Pan T. powiedział, wśród wielu ciepłych słów, że to znak: pierścionek za dziecko więc...;) 
Żeby nie było jednak absolutnie smutno przesyłam moje skarby największe, których na pewno nie zgubię na spacerze, w sklepie lub przez nieuwagę w domu, a przynajmniej taką mam nadzieję... 



7 komentarzy:

  1. Wiesz...ja jak coś zgubię to zwykle modle się do św. Antoniego i ZAWSZE się zguba znajdzie. Powtarzam: ZAWSZE. Nie wiem jak to się dzieje, ale może spróbuj?

    OdpowiedzUsuń
  2. oh jak ja nie lubie takich strat! jestem strasznie sentymentalna..

    swoją drogą wciąż się nie moge nadziwić, że Staś taki podobny do Ciebie, a Basia tak bardzo do Twojego męża!

    OdpowiedzUsuń
  3. przykro mi ale wierzę, że pierścionek się znajdzie!

    fajne masz dzieciaczki :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Przykro mi, pamiętam ten pierścionek... Życzę, żeby się znalazł!!!
    Basia i Staś jak zwykle cudowni, Basia niczym mały Czerwony Kapturek :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przykro mi ogromne....
    Wierzę,że się znajdzie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. hej a może to rzeczywiście znak na 3 dzidziusia :-) Fajne macie te dzieciaczki Stasio kopia mamusi a Basia klonik tatusia. Trzymam kciuki abyś go znalazła bo ma dla ciebie wielką wartość.

    OdpowiedzUsuń