niedziela, 29 września 2013

radości mojego macierzyństwa

Wczoraj zwiedzaliśmy Louvre z Goścmi Szacownymi i Dzieciakami. Basia zachwycona przestrzenią i możliwością biegania:) Staszek spokojny i cichy, pochłaniał otoczenia wszelkimi zmysłami. Jego zachwyt rzeźbami, obrazami, pytania: "Co ten obraz znaczy?", zachwyciły mnie. Apartamenty Napoleona, malowane i zdobione sufity wywoływały tyle emocji i zainteresowania. Przypomniałam sobie lata, gdy zwiedzałam Louvre sama lub ze znajomymi, gdy zdarzało mi się wchodzić do niego wieczorem, bo za darmo:) Czasami tylko na godzinę by zobaczyć swoją ulubioną rzeźbę czy po to, by zwyczajnie posiedzieć i poczuć atmosferę tego miejsca.  Wczoraj było inaczej. Chociaż wróciłam do domu zmęczona to wieczorna refleksja była dla mnie znacząca...
Z moich wyliczeń wynika, że jestem w domu już 5 lat włączając w to okres ciąży, gdy zmuszona byłam być na zwolnieniu. Z dzieciakami to prawie 4, 5 roku. Nie pracuje, jestem na urlopie wychowawczym. Jakiś czas temu wydawało mi się to nie do pojęcia, spędzić tyle lat w domu. Wczoraj poczułam jak bardzo cieszę się z tego czasu. Cieszę się z wszystkich wspaniałych chwil, które mnie nie ominęły, z każdego uśmiechu, pierwszych opanowanych umiejętności przez dzieci, z tego, że towarzyszyłam im na różnych etapach. Cieszę się,  z trudnych momentów, które stawały się i stają dla nas zawsze motywacją do poszukiwania rozwiązań, poznawania siebie nawzajem. Najbardziej cieszę się z więzi, którą nawiązałam z maluchami, z tego że nie byłam i nie jestem mamą totalną ale mamą kochającą swoje dzieci. Cieszę się z tego, że zrozumiałam jak ważne w byciu mamą jest posiadanie własnej przestrzeni, zainteresowań, pasji i czasu dla siebie. Cieszę się, że już  wiem, że bycie nieidealną czyni Cię coraz lepszą mamą. Cieszę się, że mój maż i jego praca dała mi szansę, by spędzić ten czas w domu z dziećmi. Pewnie te chwile powoli będą dobiegać końca i czas spędzony w domu będzie powoli dzielony na pracę i rodzinę, taka jest kolej życia. Nigdy jednak nie pożałuje ani jednego dnia spędzonego z dziećmi. Bo to przy nich zrozumiałam, czego w życiu pragnę najbardziej, kim jestem i jaka jestem. To ich spojrzenia i dłonie niejednokrotnie były dla mnie wskazówką, co robić w chwilach bezsilności. Gdy więc zwiedzam ze Stasiem Louvre i patrzę na jego twarz, gdy Basia budzi się rano i patrzy na mnie swoimi sarnimi oczami mówiąc "dzień dobry", gdy rano przychodzą do łóżka i przytulają się ciepłymi ciałkami wiem, że był to wspaniały wybór w moim życiu.

3 komentarze:

  1. Zgadzam się z Tobą w 100%!!! Ja też cieszę się każdą chwilą spędzoną z Natalką, Pierwsze kroczki, uśmiechy, słowa i inne wyczyny - rzecz bezcenna!:)
    pozdrawiam ciepło:)
    Magda

    ps. Super pomysł z założeniem bloga, będę zaglądać:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award, zapraszam :) http://matkabrowar.blogspot.com/2013/09/matka-nominowana.html

    OdpowiedzUsuń