środa, 25 września 2013

ciemne strony edukacji we Francji

Środa spokojna z duża dawką przytulania, rozmów, wspierania i konkretnych działań. Stworzyliśmy ze Stasiem kalendarz związany z jego życiem obecnie, zachowaniami akceptowalnym, nieakceptowalnymi, ze słońcami i chmurami, bardzo mu się to podoba, jest tablica na ścianie i w całość włożyliśmy trochę wysiłku. Do tego narysowałam piktogramy, na których umieściłam wszelkie czynności, które cyklicznie  pojawiają się każdego dnia w przedszkolu, a także najpotrzebniejsze czynności, wszystko narysowane, spięte w jedno, na tekturowych karteczkach. Jutro  mam zamiar przedyskutować w przedszkolu możliwość ich stosowania, zobaczę jak zareaguje na to przedszkolanka. Liczę na współpracę. Do tego wszystkiego doszło zastanowienie, że na ogół trudne dni Stasia skorelowane są z dniami, gdy przedszkolanka pozbawiona jest jakiejkolwiek pomocy do grupy 28 dzieciaków. Na koniec refleksja i wnioski, do których doszłam też w trakcie spotkania z sąsiadem i jego żoną, On emerytowany nauczyciel francuskiego i dyrektor szkoły. Francuski system edukacji niby powszechnie dostępny i bezpłatny ma swoje czarne strony. Cóż jest to mała maszyna i już edukacja przedszkolna jest traktowana jak szkoła, wymagana jest wysoce przestrzegana dyscyplina. Dzieciaki mają taką rozpiskę zajęć, że jak to zobaczyłam, to włosy mi dęba stanęły, 20 minut przygotowania do nauki pisania, 20 minut muzykowania, 20 minut aktywności matematycznej i tak cały dzień, z małymi przerwami. Zastanawiam się, gdzie jest miejsce na swobodną i radosną zabawę, pozbawioną ciężkiej pracy, przecież to są 4 latki! I kolejny absurd, że z jednej strony chce się te maluchy edukować jak dzieci szkolne a z drugiej biegają ze smoczkami, z kciukami w buzi, ssąc je nawet do okresu szkolnego i nikogo to nie dziwi. Trochę się chyba zezłościłam na tutejszy system, wczoraj byłam zachwycona zebraniem i podejściem merytorycznym ale gdy przetrawiłam to wszystko na spokojnie jakoś spojrzałam na sprawę całkiem odmiennie. Zobaczę jak jutro będzie wyglądała rozmowa z przedszkolanką, obyśmy wspólnie doszły do jakiegoś wniosku. Trzymajcie kciuki, by Stasio złapał język i się odnalazł w tej rzeczywistości bo martwimy się o niego. Dzień zakończyliśmy wymyśloną przeze mnie bajką terapeutyczną o zmianie i o akceptowalnych formach wyrażania frustracji, złości itd.
Tymczasem jutro przyjeżdżają pierwsi goście:) goście, goście:) i to goście bliscy i serdecznie  na ich przyjazd cieszymy się wszyscy, cała nasza czwórka:) cieszymy się BARDZO:) Do tego zrobiłam Basi czapę na zimę na szydełku i szalik:) piękną włóczkę znalazłam:) Umiejętność opanowałam dzięki Ewie:) bardzo mnie cieszy kolejna rzecz, którą zrobić potrafię swoimi rękami:)
Wspominałam o sąsiadach naszych, u których dzisiaj byłam na chwilkę i powiem tylko tyle, że ta miła, starsza pani pochodzenia polskiego, jest tak ciepła, opiekuńcza, rozumiejąca, że będę u niej częstym gościem na herbatę:) A sąsiad profesor francuskiego wyjaśnia mi zawiłości językowe, poprawia gdy trzeba, to naprawdę świetne. Ich wnuczka natomiast jest najlepszym nauczycielem francuskiego dla moich maluchów. Czas na sen, bo jutro będziemy kręcić lody:)

3 komentarze:

  1. Zdjęcia, zdjęcia, zdjęcia proszę :) Tablicy, piktogramów, czapki... Fotografuj co się da i okraszaj swoje fantastyczne, emocjonalne posty :)
    No i miłego goszczenia gości! Nie mogę się doczekać, aż to nas będziecie gościć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popieram :) Zdjęcia byłyby bardzo inspirujące a Ty masz głowę pełną wiedzy i pomysłów, które przydadzą się każdej mamie :)

      Usuń
  2. Bardzo dziękuję za ten wpis. Mój bardzo polski synek w poniedziałek zaczyna francuską edukację przedszkolną. Jesteśmy tu dopiero miesiąc i ja zwyczajnie się o niego boję :( bardzo boję...

    OdpowiedzUsuń