Dzisiaj, w tak odmiennych okolicznościach życiowych, na nowo czuje ten sam zapach jesiennego wieczoru. Francja i całe to integrowanie się nieco zwolniło przez warunki atmosferyczne, "pani Madame" przy której Basia pokazała język przestała ze mną rozmawiać, trudno. Pani w przedszkolu przekazała mi, że Stasio nie bardzo odnajduje się w grupowych zajęciach i pokazuje jej język. Sprawa podniosła mi ciśnienie bo ten zakichany język prześladuje mnie od piątku i nie wiem skąd te moje pociechy nabrały tego zwyczaju... Zdążyłam oczywiście pomyśleć sobie, że źle wychowałam dzieci ale po chwili uznałam, że te dwa szkraby są jeszcze dziełem niedokończonym więc liczę na to, że owe zachowanie jest do skorygowania.
Prócz tego nasz dom powoli staje się naszym i w pieleszach sypialni z szumiącymi i ciągle zielonymi drzewami za oknem jest błogo. Złapałam kolejnego bakcyla na swoją maszynę do szycia więc powstają nowe twory:) Teraz ciepła kołdra, herbata i chusteczki. Ciepłego ogrzewacza przestrzeni w łóżku brak więc pozostaje dodatkowy koc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz