środa, 11 czerwca 2014

morze, maszyna i balkon

Weeekend minął wspaniale, mimo że rozkaszlałam się na dobre po sobocie w pracy, w niedzielę wyruszyliśmy nad morze. Och ten cudowny upał, słońce, plaża, kraby, krewetki, radość maluchów, klify, panna Paryżanka, my, szum fal, mało ludzi, kamienie...Wracając: brocante, jakiego jeszcze nigdy nie widziałam, wielkie wozy przyciągnięte wielkimi traktorami, pełne mebli, krzeseł, do tego sala, w której zgromadzone wszystkie przedmioty tematycznie, wszystko za bezcen prawdziwy. Jak potem się okazało miły pan wyjaśnił mi, że to efekt działań okolicznych mieszkańców, którzy co roku zbierają przedmioty, które następnie wyprzedają, by zbierać pieniądze na edukacje dzieci w Burkina Faso. Inicjatywa i jej klimat BARDZO mi się spodobał i za rok pragnę tam wrócić w tym okresie. Cóż za atmosfera...
I chyba warto się pochwalić, co stało się moją własnością, co wkrótce stanie się moim biurkiem do pracy:)


Trochę czeka nas pracy ale:) Efekt będzie mam nadzieję prawdziwie zachwycający:) Całość kosztowało nas 10 euro:) Co przyprawia mnie o prawdziwy zawrót głowy:)

Powrót prawdziwie ciężki:( tak miałam ochotę tam zostać. Basia zaliczyła standartowo chorobę lokomocyjną więc szybki pomysł, by pojechać z panem T. nad Ocean (bo jechał do klienta) odpadł, bo mi żal było dzieciaków i pokonywania przez nich w dwa dni ponad 1000 km. Chociaż gdy zobaczyłam zdjęcia pożałowałam... Och bo ja mam potrzebę zwiedzania, odzywa się we mnie kolejna panienka Pani podróżnik... Chce mi się jeździć, poznawać, chłonąć świat... teraz, teraz, najlepiej jutro rzucając wszystko;) Do tego jestem (jak pan T. mówi) "gnietek podnietek" i już marzę o podróży. Oczywiście chwilowo nierealne bo praca w soboty moja, bo szykowane przedstawienie na zakończenie roku, bo zabieg Stasia (ufffff), bo około 4-5 uroczystości w placówkach dzieci... Ale już marzę o lipcu, gdy Stasio dojdzie do siebie. Mam pragnienie by wsiąść do auta z maluchami i po prostu pojechać, gdzie chce, a uwierzcie mi, że mam w czym wybierać w odległości 400-500km:)

Tymczasem cieszę się z naszego balkonu, to taka wspaniała alternatywa dla ogrodu. Tak, marzę o domu z dala od miasta ale skoro nie mam tego, nasz ogromny balkon, mały taras jest wspaniały. Szumiące drzewa za oknem, ta zieleń i słońce sprawiają, że aż chce się żyć:) Jaka to radość, gdy rosną też rośliny, wszystko co posadzę lub posieję rośnie:) Siedzimy z   maluchami, obserwujemy, oni mają wodę, piasek, kamienie, muszle, a my lampkę czerwonego wina i siebie wzajemnie.
Na koniec Stasio i jego przyjaciel ślimak, w wersji, którą kocham najbardziej:)


4 komentarze:

  1. Ja mam takiego Singera zarezerwowanego po babci męża i czeka na nas cierpliwie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko kochana, co za boski Singer, za 10 euro????????? NIE DO WIARY! Takie maszyny idą w setki złotych, reeety! Cudowny :) Że też nie porobiłaś fotek tego Brocante, strasznie jestem ciekawa jak to wyglądało :)
    Wasz balkon doprawdy jest boski, i ten dostęp do niego z 2 pomieszczeń, wprost idealnie przemyślany układ :) W takim mieszkaniu mogłabym żyć z ta moją dwójeczką :)
    Co do podróży - ja na miejscu usiedzieć nie potrafię i jutro startujemy na weekend w góry ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. I ja tęsknie za zielenią i moim ogrodem. Jak dobrze, że masz swój balkon;) zawsze to więcej tlenu i pociechy dla oka.

    Miłego popołudnia
    Di

    OdpowiedzUsuń