czwartek, 5 czerwca 2014

czwartek

7:20 dzwoni budzik. pierwsza drzemka
7:25 budzić znów dzwoni, kolejna drzemka
7:45 po 4 drzemkach wstaje i odkrywam, że Basia śpi ze mną, nie mam pojęcia kiedy przyszła i jak to się stało:)
7:50 szybkie ubieranie, śniadanie dla maluchów, siku, zęby
8:20 wyjście do przedszkola i żłobka
8:30 Staś pozostawiony a my z Basią zapomniałyśmy plecaka więc szybki powrót do domu
8:50 Basia pozostawiona, biegiem do domu, pije herbatę, zjadam grzankę i robię szybką listę zakupów (nieznoszę zakupów), opróżniam zmywarkę
9:20 wyjeżdżam do sklepu: szybkie bieganie między półkami: mięso, warzywa, owoce, woda, zapominam miodu i dżemu, nie mogę znaleźć filtrów, zostawiam to i biegiem do kasy, przecież nie mam obiadu
10:35 wsiadam do samochodu i zakładam, że zaraz będę w domu
10:45 utknęłam w korku,  transport specjalny wiozą tramwaj do Paryża
11:00 dojeżdżam do domu i strategią przesuwania reklamówek z zakupami, dociągam je do domu
11:05 nastawiam w ciągu 10 minut zupę jarzynową i przygotowuje rybę do usmażenie
11:20 wychodzę po Basię i Stasia
11:30 odbieram maluchy i na obiad, jeszcze nie gotowy
11:40 wybrzydzanie pociechy starszej... przygotowuje dalej obiad... Pociecha numer 1 narzeka, że pokroiłam ogórka nie na talarka a na słupki i jeść nie chcę... Głęboki oddech...
12:00 siadamy do obiadu
12:30 przygotowujemy deser jogurt naturalny z musem malinowo- bananowym. Barbara odkrywa kupione borówki amerykańskie i zjada całą miskę
12:40 krótka bajka dla dzieci, przeczytanie nowej książki z biliboteki, nastawiam pranie, zmywarkę
13:20 wychodzimy odprowadzić Stasia do przedszkola, my jedziemy do merostwa zapłacić za żłobek i kupić mi książkę do gramtyki francuskiego, wstępujemy do polskiego sklepu, gonimy gołębie na rynku, spotykamy zwolnioną panią ze żłobka Basi, jemy krówki na kładce, dzwonie na chwilę do Pani Polny Kwiat,
16:05 plac zabaw
16:30 odbieramy Stasia
16:40 robimy sałatkę owocową, bawimy się, milczymy, wycieram kurze, przygotowuje kolacje, rozwieszam pranie
18:30 kolacja bez zgrzytów
19:00 kąpiel maluchów a ja w tym czasie odkurzam, wyciągam naczynia ze zmywarki i wkładam brudne, sprzątam piach na balkonie i podlewam kwiatki
19:40 wytarci i pachnący w łóżku:czytamy książki
20:30 kładę dzieci spać, pocałunki, wyznania miłości, ogarniam kuchnie, wieszam ręczniki i czekam na pana T.
21:30 Drukuje i wycinam materiały na logopedię Stasia,
22:30 zaczynam przygotowywać się do pracy na sobotę... robię czuję zmęczenie, dzisiaj nie ćwiczę
23:00 blog i chwila oddechu, o czym napisać...
Wszystkich, którzy pytają, co robię w "wolnym czasie", gdy dzieci idą do przedszkola i żłobka odsyłam do mojego posta:)

6 komentarzy:

  1. Moje "wolne"poniedziałki wyglądają podobnie, jak się doda jeszcze sprzątanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. no tak...nie ma wolnego czasu nawet jeśli dzieci w żłobku i przedszkolu...my kobietki mamy ciężkie życie ;)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahaha ...To ktoś pyta się matkę co robi w "wolnym" czasie? Mnie raz zapytał kuzyn męża. Zabiłam go wzrokiem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nasi mężczyźni też mają nieraz niełatwo. Zresztą pewnie mierzą się z innymi po prostu problemami... Jak usłyszałam wczoraj opowieść mojego męża to pomyślałam, że mu nie zazdroszczę pracy... naprawdę... Zresztą ja osobiście po prostu lubię aktywne życie, lubię, gdy dużo się dzieje, gdy się mobilizuje do wielu rzeczy, lubię, lubię czuć, że żyje:)

    OdpowiedzUsuń
  5. W wolnym czasie nadrabia się to, czego nie zrobiło się w czasie zajętym :P i tym postem to podsumowałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Aktywny dzień, jak każdy dzień mamy dwójki dzieci :) Mistrzostwo z tą zupą gotową w kilkadziesiat minut, odkurzaniem i ogarnianiem wszystkiego w czasie kąpieli :)

    OdpowiedzUsuń