czwartek, 20 marca 2014

wirusy i papiery

Zainfekowane maluchy... Oj to chyba jakiś jednak rota wirus... Chociaż dzielnie walczą w domu to jednak nie jest tak znowu różowo... Wczoraj nastąpiła poprawa i stanu dzieci więc dzisiaj dostały serek: bo tak prosiły. Och i sprawdza się zasada, że ścisła dieta jest niezwykle istotna... Generalnie mamy powrót do stanu z poniedziałku. Mam nadzieję, że im się poprawi bo jeśli nie to czeka nas w końcu wizyta w jakiejś placówce medycznej. 
Do tego czuje, jakbym tonęła w papierach... Och tak naprawdę. Żyje w królestwie biurokracji, papierkologii i pocztomani. Wszystko jest wysyłane pocztą, każda pierdoła... Ja już tonę od tych dokumentów i ogarnięcie tego, ciągłe składanie dokumentów w Kasie chorych, pilnowanie by wysłali do prywatnego ubezpieczenia bo na razie tylko ja dostałam magiczną zieloną kartę...bleh... Nie wspomnę, co ja muszę zrobić, by móc składać dokumenty na studia formacyjne... waaaaaaaa.... Na początku tygodnia ogarnął mnie prawdziwy dół i uczucie kompletnej demotywacji... ten ogrom rzeczy do ogarnięcia ale jednak... warto zacząć od małych rzeczy i tak oto uporałam się z prasowaniem i postanowiłam wprowadzić zasadę Mamy Browar: mniejsze obroty w pralce, bardzo staranne rozwieszanie i zasada: ubrania prasują się same, jak leżą poskładane równo jedno na drugim w szafie:) Poczyniłam wiele starań, by uporać się z formalnościami i papierkami, trochę zostało ale powoli. 
Nie jestem tak mobilna z chorowitymi pociechami. Małe kroki, małe kroki i do przodu... Niech życie mnie niesie, gdzie ma mnie ponieść:) 

2 komentarze:

  1. Pamiętaj, żeby wszystko wysyłać listem poleconym, inaczej wszystko ginie :(

    OdpowiedzUsuń