środa, 18 grudnia 2013

zerwana ze smyczy

Jesteśmy:) Polska i przylot bez kłopotów za to z lekkim przeziębieniem moim i zmęczeniem nas wszystkich gigantycznym. Dzieci tak szczęśliwe ze spotkania z dziadkami, że Basia odrzuciła mnie kompletnie i wszystko robi z babcią. Ja... Jestem tak szczęśliwa, że mogę zostawić maluchy i po prostu włóczyć się po mieście, spacerować, jeździć tramwajem, autem SAMA...Czuje się, jak spuszczona ze smyczy... Bez siku, kupy, jestem głodny, mamo nie chcę, mamo to, mamo tamto... Miesza się we mnie i kotłuje tyle emocji: radości ze spotkania z bliskimi, wieczór z przyjaciółkami z taką dawką radości energii i alkoholu:) Mam ochotę szaleć, biegać, imprezować codziennie... Przez chwilę mam ochotę zapomnieć, że jestem kurą domową... w końcu mam z kim zostawić dzieci... i chyba od tych emocji wkradł się w moje serce dziwny ścisk, który nie wiem, co oznacza ale sprawia, że ciągle pytam, kim jestem, gdzie jestem w swoim życiu, czego pragnę naprawdę. Może potrzebuje przeżyć drugą młodość a wiem, że to mało realne? Coś we mnie wyrywa się i wyrywa i w ogóle nie umiem siebie odczytać. Może to znów panienki ( pani ambicja zawodowa, pani instynkt macierzyński, pani rozsądek) urządziły we mnie jakieś dyskusje tym razem w niezrozumiałym języku. Jutro nowy dzień...
Mój dzielny mąż przeżył wyrwanie ósemki:)

2 komentarze:

  1. super,że przylot szczęśliwy :)
    proszę to korzystaj póki maluchy szaleją z dziadkami :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze jest mieć dziadków blisko siebie bo życie staje się wtedy trochę łatwiejsze :-D i można w końcu pomyśleć też o swoich potrzebach :-D

    OdpowiedzUsuń