poniedziałek, 9 grudnia 2013

przedświątecznie

Chyba już myślami odpływam do Polski:) Ale  jednak zdecydowałam się na umycie okien i ogólne porządki, standartowo tonę w prasowaniu ale dzisiaj wieczorem mam zamiar się z tym uporać bo wypadałoby przed wyjazdem. Zaczyna się układanie jakiegoś grafiku, by zaspokoić wszystkich pragnienia i uspokoić tęsknoty te małe i duże:) Za nami ubieranie choinki, którą już się cieszymy i która według dzieci była konieczna, by odwiedził nas Mikołaj, było sporo radości z prezentów i te emocje:)
Sobota związana z moją małą aktywnością zawodową a potem po prostu pragnienie serca by odpocząć. Ciągły brak auta sprawił, że wsiadłam na rower i pojechałam załatwić kilka spraw, bez dzieci, bez ciągłego: siku, jeść, pić, ona mnie bije, on mnie bije itd. Cóż bywają chwile gdy naprawdę jestem tym zmęczona, a brak kogokolwiek, z kim moglibyśmy zostawić dzieci i odpocząć od nich, sprawia, że chwile przeciążenia po prostu się zdarzają. Na szczęście pan T. wykazał dużo poziom zrozumienia. Pobyłam więc na zakupach przedświątecznych SAMA, rower i lodowaty wiatr we włosach ukołysał wiele moich myśli, wątpliwości, dylematów. Pozornie niby to nic nie zmienia, a jednak ta filtracja różnych emocji zrobiła mi zdecydowanie dobrze.
Niedziela w świątecznej atmosferze "Literki", cóż pierwszy raz na jakimś przedstawieniu Stasio po prostu głośno i radośnie śpiewał i... Ja zajmowałam się innymi dziećmi i nie słyszałam tego, a pan T. nacisnął dwa razy przycisk w aparacie i owa przełomowa chwila nie została uwieczniona na filmie, ani zdjęciu, ani nawet w moim wspomnieniu:( Pierścionka też nie znalazłam. Za to zbliżam się do końca wielkiej segregacji zdjęć z prawie 4 lat życia naszego z dziećmi, by stworzyć w końcu albumy. Praca ciężka, zdjęcia rozrzucone w różnych miejscach ale już praca bliska skończenia.
Pan T. eksploatuje piłe włośnicową i efekty jego pracy coraz mocniej mi pokazują, jak wiele mnie z nim łączy i generalnie... jest świetny i praca w drewnie jest czymś, co może stać się kolejną pasją życiową i super jeśli będzie wspólna:) Dostałam właśnie dostawę farb, podkład i lakier by dokończyć jego dzieła i chyba domyślacie się, że lekko się obawiam wziąć pędzel w ręce, gdy widzę ile pracy włożył pan T. w wycięcie tych wszystkich elementów, ale cóż, raz się żyje:)
Budowanie życia z moim panem T. daje mi ogrom radości, dlatego pewnie dzisiaj kiepsko znoszę perspektywę jego braku koło mnie:) Za tydzień jednak nacieszymy się wyjazdem do Polski. Uwierzycie, że naprawdę jestem lekko podekscytowana? Nie wiem też czy uwierzycie, że za kilka dni minie PÓŁ ROKU jak tutaj jesteśmy?

4 komentarze:

  1. Już pół roku??? Tyle się nie widzieliśmy?? Rany...
    A co do efektów Waszej pracy z piłą włośnicową - Zosia jest zachwycona ośmiorniczką :) Pięknie dopasowuje małe ośmiorniczki, choć niekiedy się irytuje, gdy jakaś nie pasuje tam, gdzie według niej powinna :)
    Czekamy na Was z niecierpliwością i mamy nadzieję, że wygospodarujecie dla nas nieco więcej niż tylko Sylwester :)

    OdpowiedzUsuń
  2. pół roku we Francji ach marzenie :)))))
    pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny pomysł ze zdjęciami. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że więzi się w nich emocje, uczucia. I że to coś złego. Wręcz przeciwnie, to piękna historia naszego życia. I warto to zatrzymać na dłużej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Proponuję zrobić solidny grafik, bo na pewno wszyscy będą Was chcieli zobaczyć i wyściskać. Pół roku to jednak ładny kawałek czasu.
    Korzystajcie z rodziny i przyjaciół ile się tylko da :)
    A Stasio jeszcze nie raz będzie śpiewał, na pewno uda Ci się to zobaczyć
    Pozdrowienia z drugiej strony Paryża :*

    OdpowiedzUsuń