środa, 3 września 2014

bez polotu ale miało być bardziej optymistycznie

Pan T. zaznaczył, że nie podobał mu się mój ostatni post :) Domyślam się, że nie powiało optymizmem, a raczej realizmem, który niekoniecznie jest integralną częścią mojej osobowości, a jednak zdarza się, że przemawia przeze mnie. Postanawiam więc kilka radosnych wieści wkleić do życia mojego bloga: po pierwsze dzieci wspaniale zastartowały w przedszkolu. Basia uwielbia spanie w przedszkolu chociaż od półtora roku nigdy tego nie robiła w domu, Stasio jest szczęśliwy ze spotkania i zabaw z kolegami i koleżankami, bardzo polubił nową panią. To, co zobaczyłam gdy przyszedł do przedszkola 2 września było tak wzruszające, był tak zachwycony i... wszyscy mówimy, że Basia jest dzielna ( i zgadzam się z tym) ale powiem Wam szczerze, nasz syn jest MEGA dzielny. Utorował swojej siostrze drogę i przetrwał ten niezwykle trudny, stresujący i ciężki rok, a do tego powrócił do przedszkola, do nowych warunków z radością i otwartym sercem i głową. Basia natomiast uroniła drobną łezkę ale co popołudnie odbieram ją radosną, uśmiechniętą, ani trochę nie narzekającą na to, że nie rozumie. Pani mówi, że jako przedszkolak jest świetna, absolutnie samodzielna i szczęśliwa:) Oby ta tendencja trwała nadal bo o tyle łatwiej będzie mi podjąć wyzwanie studiów wiedząc, że są zadowoleni. Gdy wracają do domu z radością i czułością bawią się ze sobą, a ja cieszę się, że mają siebie nawzajem.
Ja powoli przygotowuje się do roku na studiach, do mojej weekendowej pracy i czuje jak po tym roku zrobiło się znajomo i radośnie przed bramą szkoły: zaprzyjaźniam się, poznaje nowe koleżanki i jest  mi z tym przyjemnie i czuję, że już naprawdę mam na kogo liczyć w okolicy. Cieszę i boję się studiów, upatruje w nich także gigantyczną szansę na podszlifowanie francuskiego bo bez ciągłego kontaktu z rodowitymi Francuzami nie ruszę z miejsca. Nasza codzienność jest przyjemna i radosna. Może po prostu trzeba żyć tym, co tutaj i teraz? Może nie powinnam szukać wśród innych potwierdzenia, że dam radę, a poszukać tego w sobie... Niech będzie to plan na najbliższe miesiące. Cieszę się z moim dzieci, mojego męża, z tego, że przyjeżdża moja Mama i mi pomoże. W tych radościach jednak nie czuje w sobie tego gigantycznego zapału i myślę, że to efekt stresu:) Cóż po 5 latach w domu pora ruszyć w świat i pora też wypuszczać maluchy spod swoich skrzydeł... Bywa emocjonująco więc...

5 komentarzy:

  1. Od razu lepiej, bop ostatnio faktycznie było nieco smutno ;) Buziaki dla Ciebie i dzieci! Myślę, że dasz czadu na studiach, bo nie tylko masz dzielnie dzieci, ale i sama jesteś dzielna :D

    OdpowiedzUsuń
  2. no proszę! trzymam kciuki na studiach :)
    fajnie,że dzieciaczki tak się wkręciły, ja za rok będę posyłać córcię do przedszkola ;)
    zapraszam na urodzinowe candy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyjście do ludzi po przerwie zawsze bywa odrobinkę trudne, ale przecież sama o nim zadecydowałaś i wiem, że świetnie sobie dasz radę.
    Każdy ma dołki i góry i nie widzę powodu, żeby się kryć z dołkami i chować je w sobie. Co wyklepiesz na klawiaturze, zawsze troszkę zejdzie z serca :)
    Czekam z niecierpliwością na nasze kolejne spotkanie

    OdpowiedzUsuń
  4. I ja trzymam mocno kciuki! Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  5. I ja dokładam swoje kciuki życząc powodzenia dla Was wszystkich! ! Najważniejsze , że macie Siebie
    nawzajem, a za chwilę będzie też wsparcie w osobie Tobie bardzo bliskiej i jestem przekonana, że kolejny rok będzie bardzo udany dla Was.Wszystkiego dobrego!!!

    OdpowiedzUsuń