czwartek, 20 lutego 2014

zderzenie z rzeczywistością...

Oto po ostatnim wpisie, poleżałam kilka godzin w łóżku po czym zdecydowałam się by pomóc sobie nieco szlachetnym ibuprofenem i wyzdrowieć po prostu. Nie uwierzycie ale udało mi się to osiągnąć bo następnego dnia zwiedzaliśmy Paryż. Nie wiem, jak to się stało ale po prostu postanowiłam wstać z łóżka i poczuć się lepiej więc wstałam i poczułam. Także z radością udało mi się pokazać nieco Paryża moim Rodzicom, udało mi się wyjść na randkę z mężem:) Cudowna mała restauracja w okolicy, z tym, co kocham we Francji: wspaniałą obsługą, dobrym jedzeniem, delektowaniem się każdym kęsem, lampką świetnego wina, ciszą i spokojem. Wspaniały wieczór. Udało mi się także z całą ferajną, czyli dzieciakami i Rodzicami, pozwiedzać nieco Paryża. Chociaż nie wszystko pokazałam, co było w planach (przez zawirowania z naszym zdrowiem) to starałam się. Nie odważyłam się pojechać do Paryża samochodem więc korzystaliśmy z metra i RER oraz pieszych wędrówek. Powrót po 17 z Paryża utwierdzał mnie w przekonaniu, że to świetny pomysł: nie zabranie samochodu: to miasto jest jak przyspieszona akcja serca i gdy wracam z niego do naszego Saint Germain to czuje głęboki oddech i spokój i to lubię.
Tymczasem z aktualności... Oto pierwszy raz spotykam się z problemami zdrowotnymi mojego dziecka, gdy wymagam wizyty u specjalisty, być może nawet jakiegoś zabiegu. Ponieważ w końcu mamy numery ubezpieczeniowe, bo do zielonej karty dla nas wszystkich jeszcze droga daleka, zdecydowaliśmy się w końcu na zakup mutuelle , które we Francji niejako jest koniecznością bo ich kasa chorych zwraca jedynie część poniesionych kosztów każdej wizyty medycznej. Och drodzy moi...Ile to godzin spędziliśmy w tych firmach, analizując warunki, koszty itd. Ileż też dowiedziałam się o tym, jak wiele kosztów poniosłam do tej pory i których nikt mi nie zwróci. Generalnie dochodzę do wniosku, że systemu idealnego nie ma... Tutaj muszę pracować, by być ubezpieczona przez państwo i by móc dokupić ubezpieczenie prywatne, za które płacimy słono, a dodatkowo płacę za wszystko sama i CZEKAM aż kasa zostanie mi zwrócona po pierwsze z kasy chorych, po drugie z ubezpieczenia prywatnego. Ba mimo wszystko może się okazać, że to i tak nie 100% poniesionych kosztów mimo wybrania wysokiego progu ubezpieczenia.
Do tego moja wizyta u laryngologa z dzieckiem oczywiście nie zostanie mi pokryta w należytym procencie ponieważ nie dostarczyłam skierowania, cholera z tym, że była konieczna... Czeka mnie więc wizyta u lekarza ogólnego 27euro, by potem wydać kolejne 60 u laryngologa. Wszystko ok, póki nie okazuje się, że wizyt w ciągu miesiąca się mnoży, że chcesz skonsultować się, nim zdecydujecie się na potencjalną operację, z innym lekarzem...
Są też rady: unikaj lekarzy w Saint Germain bo liczą sobie za dużo a nie są dobrzy... Jedź do Paryża do Neckera... Więc moi rodzice pojechali o 5 rano na lotnisko, a ja matka, zatroskana o zdrowie mojego Stasia i z chęcią pomocy, siedzę szukam, niczego tu nie znam, czytam na tych stronach i ostatecznie już sama nie wiem, ile wizyt i gdzie mam złożyć. Natomiast sprawa pilna jak dla mnie... Bo oto chodzi o słuch mojego dziecka, a jakże to ważne gdy poznaje się drugi język...
Dzisiaj rozdzwoni się więc telefon mój  na milion kierunków... Ja natomiast spać nie mogę bo się nieco martwię... Ile jeszcze będzie zderzeń z rzeczywistością w tym kraju... oj pewnie wiele...

4 komentarze:

  1. Szalony ten system z tego co opisujesz... Oj nasi emeryci by tam zbankrutowali, a może po prostu nie zadręczali by lekarzy swoimi często błahymi lub nawet wyimaginowanymi dolegliwościami...
    Całujemy Was ciepło i życzymy szybkiego rozstrzygnięcia spraw zdrowotnych, dobrego lekarza i mądrych decyzji :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdrówka zdrówka dla Stasia...powodzenia w pozytywnym rozwiązaniu wszelkich spraw związanych ze zdrowiem...

    OdpowiedzUsuń