niedziela, 2 lutego 2014

bunt na pokładzie:)

Nie tak dawno grugrubleble pisała o buncie na pokładzie swojego statku. Och matulu, cóż za bunt zawitał dzisiaj w naszym statku. Poranek wspólne śniadanie (mimo, że już wtedy małe muchy w nosie to przecież nic nie może zepsuć tak dobrze rozpoczętego dnia RAZEM), potem gotowanie szybko kapuśniaku, dzieci bajka i spacer w magiczne i piękne miejsce, cudowny park pełen takiej energii, że aż przyjemnie. Staśko rower, Basia duży wózek dla laki, my marzymy o relaksie i ciszy... Och... Jakże się myliłam. Nic dzieciakom nie pasowało: że błoto, że ciężko pod górę się jedzie, że kamienie, że ciężko pedałować, że góra, że siedzę na kocyku laki Basi, że nie chce iść, że nie chce pchać wózka i ciągłe jęczenie, płakanie albo marudzenie. Po prawie 2 godzinach mojej cierpliwości zabrakło, tak, tak próbowałam przystanąć pod drzewem i pocieszyć się grzejącym słońcem i wspaniałą aurą chociaż to było trudne, gdy mojej nogi czepiała się Basia i jęczała.
W domu po południu trochę spokoju, by wieczorem znów powrócić do marudzenia... Mam nadzieję, że to nie zwiastun choroby albo czegoś innego ale dzisiaj MAM DOŚĆ... MAM DOŚĆ... Jestem po tym dniu, który dla mojego biednego pana T. też miał być odpoczynkiem, bardziej zmęczona niż po całym tygodniu, gdy na ogół panuje w domu po prostu spokój. Może ta dysharmonia jest nam do czegoś potrzebna...
Jednak w tych krótkich chwilach naprawdę dostrzegłam, że we Francji niedługo przyjdzie wiosna, jest zielona trawa, widziałam krokusy, żółtą forsycję, drzewka owocowe i to cudowne słońce.
Koniec dnia był fryzjerski: wszyscy trafili pod moje ręce i zostali obcięci, jak należy:) Dochodzę do prawdziwej perfekcji:) Teraz marzę tylko o odpoczynku... ufff... Jutro nowy dzień:)

3 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że to tylko taka aura a nie żadne choróbsko.
    W końcu dzieci też miewają gorsze dni.
    Wiem, że to bywa zyczerpujące, ale równowaga musi w naturze zostać zachowana ;)
    Bawisz się w fryzjerkę? Fajosko, ja nawet grzywki nie potrafię prosto obciąć niestety a wizytę u fryzjera przekładam od dwóch miesięcy, może dziś się uda :)

    OdpowiedzUsuń
  2. skad ja to znam, zle bo pada zle bo slonce swieci , bo on ma a ja nie :) jak ja czasem lubie takie rodzinne wyjscie na spacer, ktore czasami jakos zle czuje juz w windzie, hehe :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się za fryzjerowanie już nie biorę, po ostatniej przygodzie z grzywką Zosi ;)
    Bunty są i u nas, niestety chyba nawet najgrzeczniejsze dzieci takie czasem zaliczą ;) No i zazdroszczę Wam tej wiosny, tak jak Wy nam śniegu :)

    OdpowiedzUsuń