niedziela, 23 lutego 2014

słońce po burzy

Po wszelkich gwałtownościach nastroju w weekend nastał spokój... Jakby równowaga jest stanem, do którego jednak nieustannie powracamy. Popołudnie spędzone w spokojnej atmosferze w domu, dzieci jak prawdziwe anioły. Dobry obiad i wspaniały deser tym razem stworzony przez pana T. Och uwielbiam jego nowe zainteresowanie: kuchnię japońską, uwielbiałam gdy dbał o morskie akwarium w naszym domu i o nasze duże auto w Polsce, ale teraz jest super bo nie muszę czasami gotować, dodatkowo spod jego ręki wychodzą japońskie cuda... Dzisiaj były pufy. Na pewno je znacie z krakowskich galerii handlowych, zdrowe japońskie pufy nadziewane naturalnym kremem. Och dzisiaj właśnie takowe wyszły z naszego piekarnika... Było pysznie... po prostu pysznie i weekend z zupą ramen też działa kojąco. To zupa na poprawę humoru i dodanie energii.
Z medycznych nowości udało mi się umówić na konsultacje medyczną u laryngologa w szpitalu klinicznym, dziecięcym w Paryżu. Podobno świetny więc mam nadzieję, że uda się wszystko załatwić szybko i sprawnie, tak jak samą wizytę u specjalisty. Oby wszystko udało się sprawnie załatwić.
Rozczytujemy się w Tytusie, Romku i Atomku, Stasio złapał tak wielkiego bakcyla po przyjeździe dziadków i prezencie w postaci wszystkich części komiksu, że najchętniej oglądałby je i czytał cały dzień, mnie bawią jednak powroty do historii, które towarzyszyły bardziej mojemu bratu ale i mnie przy okazji, gdy byliśmy dziećmi. Basia z pasją bawi się i poznaje świat, jest ciekawa wszystkiego, uporządkowana, chociaż i ona potrafi pokazać swoje małe różki. Chyba jak każdy maluch.
Pozostaje położyć się w ciepłym łóżku i rozkoszować się spokojem wieczoru, jeszcze tydzień ferii i wracamy do naszej codzienności.

2 komentarze:

  1. Wiszę że Tadeo coraz bardziej szaleje w kuchni - no no no :P Może na wakacjach nieco nas porozpieszcza? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tymczasem wasze ciągle polskie ryby mają się dobrze i akwarium kwitnie kolorami, rzadziej glonem natomiast Japonia chyba jest zaraźliwa w tym okresie bo rozpocząłem adaptacje kuchennych parapetowców na dumne bonsai. Zobaczymy co na to Maki... Wiosnę podziwiam z zazdrością :)

    OdpowiedzUsuń