sobota, 8 lutego 2014

małe kroki

Wieczory...Cichy i spokojny czas gdy myśli mogą poukładać się lub pokrążyć w różnych kierunkach, gdy mogę wejść do pokoju obok i ucałować maluchy, które słodko śpią.
Działo się sporo w tym tygodniu: odwiedziłam przedszkole Stasia, gdzie byłam w celu przeczytania dzieciakom bajki po polsku:) Było wspaniale, prócz bajki powiedziałam kilka słów o Polsce, a potem przedszkolanka zrobiła super ćwiczenia: pytała, kto dzisiaj najlepiej rozumiał bajkę, potem prosiła bym wydała kilka poleceń dzieciom po polsku i one miały je wykonać, było trochę śmiechu ale też ich głowy mocno pracowały. Stasio był po prostu szczęśliwy. Następnego dnia dzieciaki witały mnie na podwórku głośnymi okrzykami "Dzień dobry", a żegnały Stasia takimi krzykami na podwórku "Do widzenia":) Staś był po prostu SZCZĘŚLIWY, tego dnia też usłyszałam jego pierwsze słowo wypowiedziane do koleżanki po francusku... Nic wielkiego ale jednak. Myślę, że mimo, iż dzieli nas trochę różnic kulturowych z la maitresse klasy Stasia, to jestem jej bardzo wdzięczna za cały trud, zaangażowanie, które wkłada w to, by pomóc mojemu synowi. Stasio usłyszał także, że doceniamy jego wysiłek w to, że każdego dnia próbuje rozumieć i uczyć się francuskiego. Dzieci biły mu brawo. Ja dałam im cukierki bo i im jestem wdzięczna za to, jak wiele ciepła, przyjacielskich gestów i dobrych emocji Staś od nich otrzymał. Wierzę, że wkrótce po prostu jego umysł całkowicie otworzy się na wszystko, co słyszy. Wierzę, że wkrótce będę mogła nazwać dzieciaki dwujęzycznymi. Nie wspomnę, ile dała i mnie cała wizyta i bycie z taką grupą francuskich maluchów:) Wspaniale:) Basia po wizycie w przedszkolu postanowiła, że już może do niego chodzić:) Usiadła koło koleżanki Stasia, pocałowała ją w policzek wzięła za rękę i poczuła się częścią grupy:)
Dzisiaj była moja praca i karnawał:) Och cieszę się bo naprawdę zdobywam coraz więcej różnych doświadczeń zawodowych i oby tak było nadal. Uwielbiam to, co robię i obym zawsze w życiu miała taką szansę.
W końcu wdzięczna jestem Francji za to, co dała mi przez te miesiące... To jak zmierzyłam się z innym podejściem do życia, do matkowania, do bycia dla siebie i ze sobą, do dawania sobie prawa do czasu dla siebie, odpoczynku, do zadbania o własne potrzeby. Jestem szczęśliwa i wdzięczna za to, kim jestem, gdzie jestem i jak wygląda moje życie. Oby to uczucie towarzyszyło mi przez całe życie...
Śpijcie dobrze:)

7 komentarzy:

  1. Karolina, Ty to jesteś normalnie wyciskacz łez!
    Wzruszyłam się...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ile razy ja mogę pisać, że Cię uwielbiam, staję się monotematyczna ;)
    Ogromnie się cieszę że tak dobrze wszystko się układa :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ale Ci zazdroszcze ze bylas u Stasia w szkole na zajeciach, ja z Frankiem bardzo bysmy chcieli zobaczyc jak nasz Antos daje sobie rade i co robi w szkole :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie do końca byłam na zajęciach: bardziej wpadłam na chwilę i przeczytałam książkę, tak przyjść i poobserwować to nie bardzo się da. Natomiast też się zastanawiamy, jak dzieciaki radzą sobie w obcojęzycznych placówkach:) Oby było coraz lepiej, chociaż małymi krokami...

      Usuń
  4. Bardzo mnie cieszy to co czytam:) układa się i idzie w bardzo dobrym kierunku. Oby tak dalej Idi;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze po tym, jak napiszę coś optymistycznego przychodzi w praktyce kompletny odwrót od dobrej passy:) Może ta sinusojda musi jeszcze potrwać w życiu mojego szkraba...

      Usuń
    2. Tak czasami tak to działa. Ale przynajmniej jest harmonia;)

      Usuń