czwartek, 8 stycznia 2015

...

Chyba tak blisko terroryzmu jeszcze nie byłam... Smutek, strach o dzieci, które idą do szkoły, dziwna atmosfera w mieście, kręcąca się policja, zaostrzenia bezpieczeństwa w szkole, do której nie można wejść odebrać dzieci, trzeba je odebrać "do rąk własnych" przy bramie. Najgorsze, że za 2 tygodnie muszę zacząć jeździć na studia- cały Paryż środkami miejskiego transportu... Gorsze jest to, że pewnie wszyscy tak naprawdę spodziewali się, że w końcu to wszystko, co kłębi się we Francji wybuchnie i boję się, że stało się to teraz... Smutno mi niezwykle bo lubię i szanuję tej kraj, przyjechałam do niego bo chciałam spróbować tutaj żyć, tak po prostu, a z sytuacji zdaje się nie być wyjścia. Nie chcę pisać o swoich poglądach ale emocje są duże i emocje są przykre. Tak czy owak mam nadzieję, że bezpiecznie przeżyjemy ten nasz czas we Francji... 
Ostatnie dni także zawodowo były czasem zadawania pytań i kolejnego zderzenia z rzeczywistością, z ideami, które chciałabym wprowadzić w życie, zetknięcia teorii i praktyki. Mam tylko nadzieję, że zmierzam w dobrym kierunku. Ponownie poszukuje odpowiedzi na pytania, jak przygotować dzieci do życia, do życia które jest i które będzie. Czasami w swoich poszukiwaniach boleśnie upadam na "tyłek"... Mam ponad 30 lat i nie wyzbyłam się ciągle idealizmu... Tak czy owak obyśmy zmierzali w dobrym kierunku... 

1 komentarz: