poniedziałek, 21 lipca 2014

trudny świat i refleksja nad tym, co tu i teraz

Jak tu napisać, że chociaż nigdy nie politykowałam na blogu, to ja pitolę nie mogę czytać wiadomości, nie mogę nie czuć strachu, troski, że świat, w którym urodziłam dzieci, jest niebezpieczny, jest tak bardzo niepewny, tak przepełniony złem, zepsuciem... Wartościuje więc w głowie, co w istocie jest najważniejsze, do czego dążyć, a czym w ogóle nie zaprzątać sobie głowy... Chyba prócz fizycznie odczuwanego ciężaru w okolicach serca i żołądka, nie wynika z tego nic... Przychodzi więc znów refleksja nad tym, jak łatwo się zapędzić... Koncentruje się więc bardzo na tym, co tu i teraz, co wartościowe w moim przekonaniu i tym mocniej cieszę się na moją formację i na to, co w życiu pragnę robić, może właśnie w tych czasach to ma tak wielkie znaczenie, jak wychowamy kolejne pokolenia ludzi... Przychodzi do mnie też refleksja, w kontekście mojego zmęczenia materiału jako mamy: jak ja mówię do moich dzieci, kolejny raz wracam do książek, jako do pewnej "stop klatki" , by zatrzymać się na chwilę i po prostu uszanować moje dzieci, ich uczucia, ich emocje. Nie osądzać, nie poddawać rozwiązań, nie zaprzeczać, nie robić wojska w domu ale po prostu szanować moje dzieci... Dzisiaj więc uszanowanie emocji Stasia sprawiło, że mój syn wieczorem powiedział: "Przytulę Cię mocno za dziś"... Opracowałam też strategię: gdy zapomnę o tym, co ważne i jak mam rozmawiać z dziećmi, gdy w atmosferze zmęczenia, sfrustrowania wrócę znów do durnych przyzwyczajeń, pan T. przypomni mi o tym, że warto zrobić "stop klatkę", przeczytać po raz kolejny i kolejny "Jak mówić, by dzieci nas słuchały...".
Nade wszystko w kontekście tych wszystkich spraw szanuje i doceniam śmiech pana T. Przysięgam Wam, że gdy  mam kiepski dzień, a On siedzi blisko mnie i śmieje się tak głośno i chichocze, chichra się i aż cały się trzęsie, bo właśnie obejrzał coś śmiesznego, to myślę, że kocham go za to... Tak, tak pan T. bardzo nauczył mnie śmiechu i poczucia humoru i ten humor chciałabym też częściej wykorzystywać w komunikowaniu się dzieciakami:) Dzisiaj się sprawdziło i pośmieliśmy się trochę:)
Jest tu i teraz, jesteśmy my i miło spędzony dzień z dziećmi, czekam na "Wiatrosławskich" przyjaciół i odliczam dni do przyjazdu do Polski:) Bo naprawdę stęskniłam się za Wami bardzo...  Mimo, że nie uda się nam odwiedzić wszystkich to i tak się cieszymy BARDZO:) OCh i będą pierogi ruskie Mamy:) i poznamy nowo narodzone Maluszki, zobaczymy, jak urosły większe maluchy i będzie polskie morze...

3 komentarze:

  1. Czekamy na Was z dreszczem pozytywnych emocji :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam Ci "dziecko z bliska" Agnieszki Stein. Też pomaga wciąż na nowo i na nowo i na nowo układać sobie dobre i mądre rodzicielstwo w głowie. nie napisze więcej bo Basia się obudziła, ale książkę polecam.

    OdpowiedzUsuń