sobota, 10 maja 2014

cyrk, urodziny i duże dzieci w nas dorosłych:)

Kolejny długi weekend we Francji za nami:) Ponieważ na szczęście jesteśmy zdrowi wybraliśmy się do cyrku:) Mimo, że nie jest to nasze ulubione miejsce rozrywkowe to chciałam pokazać dzieciakom atmosferę takiego występu, ludzi, którzy tam pracują. Chodzenie do cyrku z własnymi pociechami to także całkiem coś innego niż samemu. Staś z wypiekami na twarzy, w pełnym przejęciu i skupieniu siedział cały czas trwania seansu chociaż nie zapomniał o systematycznym "mamo jestem głodny":) Basia natomiast:) Och trzymanie na kolanach tej radosnej, nieustannie ruszającej się dziewczynki bijącej głośno brawo i śmiejącej się do rozpuku z klaunów, to była czysta przyjemność:) Nie wspomnę o naśladowaniu przez naszą córkę tańca na rurze:) Ach te moje pociechy, tak różne i tak wspaniałe:) Było wspaniale, widzę też jak bardzo przez lata cyrk się zmienił i chociaż myślę, że tygrysom w klatce pewnie nie jest wesoło to i tak uważam, że nie zmienimy ich losu, a atrakcję jaką zafundowało nam nasze wyjście, zapamiętamy na długo.
Urodziny:) Dzisiaj zorganizowaliśmy przyjęcie dla Stasia. Koledzy ochoczo przybyli na zabawę i było ich siedmioro plus dwójka naszych pociech:)  W tym jako jedyna dziewczynka: nasza Basia:) Ach było wesoło, radośnie, głośno, serdecznie i przyjemnie. Wprawdzie był bieg, bo dzisiaj cały dzień w pracy i po niej szybki powrót, tort robiony w nocy ale... ale... Każdego roku gdy o 1 w nocy zdobię tort albo robię jakieś inne rzeczy na przyjęcie, mówię sobie, że może w następnym roku spróbuje zrobić mniej itd. Ale właśnie dzisiaj doszłam do wniosku przełomowego. Co z tego, że jestem zmęczona :) Co z tego, że siedzę do 2 nad wycinaniem czaszki na tort. To nie jest ważne bo ja po prostu to lubię. Lubię celebrować życie, święta moich bliskich, uwielbiam piec torty:) uwielbiam wycinać małe flagi, wymyślać dekoracje, uwielbiam bić głośno brawo w cyrku i z dozą strachu patrzeć na tygrysy... Pan T. mówi na mnie "gnietek podnietek":) Cóż jestem właśnie taka, lubię ekscytować się życiem: wielkimi i drobnymi sprawami, lubię uwalniać z siebie moje wewnętrzne dziecko. Lubię spotykać ludzi, naprawdę lubię dzieciaki. Hmmm... Czy urodziny Stasia były dla mnie? Pewnie trochę dla nas wszystkich: dla mnie by zrobić kolejny krok w integrowaniu się z tutejszymi mamami :) Dla Stasia bo zobaczył, jak wiele kolegów jest gotowych i chętnych przyjść i świętować z nim jego wielki dzień, dla Basi by zobaczyć całą atmosferę urodzin i mówić "U mnie wszystko będzie niedługo różowe, na moich urodzinach":) Z łzami w oczach okrywam, że Stasio naprawdę zaczyna rozumieć i podobno mówi pierwsze rzeczy w przedszkolu (nigdy koło nas)... Czy moi wielcy, mali bohaterzy: moje dzieci będą wiedziały, że tak naprawdę ten wyjazd był bardzo dla nich, by stali się dwujęzyczni bo bycie dwujęzycznym otwiera umysł i jestem o tym głęboko przekonana (szczególnie im dłużej tutaj jestem i obserwuje zjawisko wśród dzieci i dorosłych)...
Nie czuje dzisiaj zmęczenia, nie żałuje ani minuty poświęconej na przygotowanie przyjęcia, jestem wdzięczna panu T., który BARDZO mi pomógł... Myślę, że także potrafi zrobić wiele rzeczy lepiej ode mnie, wystarczy go o to poprosić albo dopuścić (coś czego nie potrafiłam jakiś czas)... Wspaniały, radosny dzień za nami z osobowościami różnych kolegów, ze spotkaniami, z moim dniem w pracy z moimi  wspaniałymi uczniami, którzy tyle mnie uczą...  Czego można chcieć więcej:)
Fotorelacji? Dlaczego nie:)



pomocnica:)



piracka nalewka:) 



2 komentarze:

  1. Przepięknie wyglądało to przyjęcie! Cóż, jesteś po prostu wspaniałą mamą, co zawsze wiedziałam :) I cudowną kobietą, i dlatego tak Cię uwielbiam że umiesz celebrować życie, zarówno małe jak i wielkie chwile :) Buźka!

    OdpowiedzUsuń
  2. wow super! przyjęcie 1 klasa :))))
    jak moja Pola podrośnie też mam zamiar zabrać ją do cyrku :)
    miłego dnia pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń