wtorek, 25 czerwca 2019

6 LAT

 Minęło sześć lat od kiedy przyjechałam do Francji:) Nastało ciepłe lato, ostatnio rozmawiając z moją Mamą cofnęłam się wstecz i przypomniałam sobie, gdy siedziałam w samolocie z moją półtora roczną Basią i 4 letnim Stasiem. Pamiętam jak myślałam o tym, co nas czeka w tym kraju, dokąd zmierzamy, co się wydarzy. Chyba zdecydowanie nie spodziewałam się tego, że... że dotrę do miejsca w moim rozwoju zawodowym, który dostarczy mi takiego ogromu radości i satysfakcji, gdzie poznam tak wartościowych i dobrych ludzi... że moje dzieci będą miały okazje stać się w pełni dwujęzyczne i że będą miały szansę doświadczyć na własnej skórze bycia w szkole montessori... że zamieszkamy we własnym domu z malutkim ogródkiem... że w naszym domu pojawi się kot- Mirlitone... że zawiodę się na ludziach, którzy byli mi tak bliscy po przyjeździe do Francji... że nauczę się, że trzeba z człowiekiem zjeść "beczkę soli" by poczuć, że mu ufasz...że tak wiele nauczę się od życia i tak wiele wyniosę także z tych trudnych chwil... że pokocham mojego męża jeszcze bardziej i mocniej... że w końcu zacznę ćwiczyć jogę... że moje błędy zacznę traktować jako lekcje, a nie porażki... że będę miała szansę towarzyszyć tak wielu wspaniałym dzieciom w ich rozwoju... że zrezygnuje z nauczania w języku polskim, by więcej być a nie mieć... że otworzę dzisiaj szampana bo Marine powiedziała, że "la vie c'est une fête"  - życie to święto i należy z niego korzystać regularnie... że odnajdę prawdziwych przyjaciół różnych narodowości... że wbije sobie nóż w rękę wyciągając pestkę z avocado... że nie będę budzić się codziennie rano zadając sobie pytanie po co idę pracy, bo to wyda mi się ewidentne chociaż dzień wypłaty już znacznie mniej... że moja B. siedziała ostatnio na sofie obok mnie mówiąc mi o swoich planach na przyszłość, a ja ją zapytałam, co by zrobiła na moim miejscu bo lubię swoją pracę ale nie zarabiam tyle ile powinnam, na co moja już duża B. odpowiedziała, że "mam odpowiedź w sercu, że przecież kocham to co robię i dzieci, które spotykam każdego dnia"... że nasz już 10 letni S. będzie "połykał" dziesiątki książek i przygotowywał nam kolacje... że czasami będę płakać z bezsilności... że będę tęsknić tak bardzo za dotykiem bliskich osób z Polski... że spotykać się będę na wakacje z przyjaciółmi niewidzianymi od lat i będę się czuła, jakbyśmy rozmawiali wczoraj... że tyle osób odejdzie w niebyt, w śmierć... że każda wizyta w planetarium w Paryżu będzie dla mnie jak medytacja i odnalezienie połączenia z wszechświatem...że moja M. stanie się mamą 3 cudownych córek... że wśród bliskich znajdą się bliscy, którzy po wakacjach z nami staną się rodziną 6 osobową...  że dowiem się, iż trzeba przycinać bez po jego kwitnieniu i że mimo słabym warunków urośnie w naszym ogrodzie trawa... że w lesie tuż obok nas jest wiele jelonków rogaczów... że będę miała cudowną kuchnię... że oczy mojej "małej, dużej B" będą czymś w co będę wpatrywać się regularnie z miłością...  Że postanowię dzisiaj, że powrócę do Francji po mojemu... Jak do czegoś za czym tęskniłam, czego trochę mi brakowało. REBONJOUR!!!! :) Francja po mojemu:)

4 komentarze:

  1. La via est belle...chwytaj każdy dzień,niech marzenia się spełniają...
    Pomimo...
    Pozdrawiam znad polskiego wybrzeża:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciesze się, że wróciłaś! będę zaglądać, no i życzę kolejnych wielu cudownych lat we Francji 😘

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że wróciłaś!
    Magda B.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sciagnelam Cie myslami chyba na tego bloga. Doslownie wczoraj probowalam przypomniec sobie nazwe tego bloga, bylam ciekawa czy dzieje sie cos tutaj jeszcze i jak Wam sie wiedzie. Gratulacje powrotu! :)

    OdpowiedzUsuń