piątek, 24 kwietnia 2015

gdy przyjaźń wkrada się serc naszych...

Milczę, uczę się intensywnie, próbuje łączyć role, zadanie, jakie postawiłam przed sobą w tym roku. Nie zawsze jest łatwo. Na pewno wiele wysiłku, mało snu, czasami mierzenia się ze samą sobą. 
Stasio niepostrzeżenie i niezauważalnie po prostu zaczął mówić po francusku, Basia także próbuje swoich sił w języku i uwielbia swoje przedszkole. Nasze cele wyjazdu do Francji zaczynają się realizować i uśmiech i radość serca nie znika mimo chwil trudnych, chwil zmęczenia... 
Ale... ale... Zdarzają się chwile, jak dzisiaj, gdy przyjaźń wlewa się do naszego domu wraz z tupotem dwóch par dodatkowych stóp, dodatkowych głosów, ciepłych dłoni, radosnych uśmiechów, ciepłych bijących serc...To chwile dla których cudownie ugotować dobrą kolację i zrobić deser, który wychodzi wprost spod serca mojego... To chwile, gdy wiem, że dla tych relacji, dla tych chwil po prostu warto... warto wiele... Nasi przyjaciele śpią w pokoju obok i mam nadzieję, że wiedzą jak bardzo cieszę się, że są właśnie blisko nas... Nasze dzieci z radością odnajdują się w relacji przyjaźni między sobą... Basia i panna Z. które dyskutują ze sobą wieczorem o sprawach ważnych i istotnych... Staś i jego gigantyczna ekscytacja z obecności wujka i cioci... Wspaniale gdy odwiedzają nas bliscy... Wspaniale mieć bliskich...  

3 komentarze:

  1. I super :) Bawcie się i cieszcie się :D

    OdpowiedzUsuń
  2. cieszę się,że u Was tak pozytywnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej, jaki piękny post, a ja go przegapiłam :) Cudownie nam było u Was i mam nadzieję że i Wy wiecie, jak uwielbiamy Wasze towarzystwo, Wasz dom - gdziekolwiek by on nie był, Was po prostu. I Twoją kuchnię, a jakże! Zosia już pyta "kiedy znowu jedziemy do Francji do Basiulki" ;)

    OdpowiedzUsuń