Troski... To stały element życia, ach wiem. Najtrudniej chyba gdy dotyczą zdrowia lub własnych dzieci. Tymczasem sytuacja w życiu mojego marzyciela zakręciła się w dziwny sposób, niezrozumiały dla wszystkich... Generalnie nie rozpisując się: jest ciężko. Ja martwię się po prostu jako mama. Basia przeżywa żłobek chociaż znacznie mniej niż Stasio przedszkole. Zdecydowanie bardzo trudne dla nas dni...
Chyba nie potrafię i nie chce opisać, tego wszystkiego. Kilka łez popłynęło po moim policzku i niech pomogą wyrzucić, to na co nie mam wpływu.
Brian Crain ze swoją muzyką nadaje się do tego wprost idealnie.
Cóż Wam powiem... Że to wspaniale, że w moim życiu jest Ktoś, kto ZAWSZE realnie, empatycznie, mądrze ale z ogromnym szacunkiem, bez prowokacji, bez pouczania, bez moralizowania, bez krytyki, bez kpiny, JEST i POMAGA. Powinnam nazwać ją moim SOS Rodzicielskim bo wiele razy ratowała nas z opresji. Wiem, że to przeczyta... mimo nawału obowiązków... wiem, że Ona wie wszystko, co wiedzieć powinna, a także to, jak mocno wierzę w Jej szczęście szeroko pojęte. Dziękuje, że jesteś...
Więcej nie potrafię powiedzieć już nic...
Może prócz tego, że czasami gdy maluchy już śpią idę do ich pokoju i patrzę na ich spokojne twarze. Myślę o tym, jak wiele mnie nauczyli, jak bardzo przy nich się stałam, jak mocna to więź, jak można kochać ponad wszystko... Jak pragnę dla nich szczęścia, zdrowia, mądrości, bezpieczeństwa... Śpijcie dobrze moje anioły...
Mam nadzieję, że dzięki Waszej mądrości rodzicielskiej oraz wsparciu osób z otoczenia przetrwacie trudne chwile, a po nich pojawi się Słońce.Trzymam kciuki:)))
OdpowiedzUsuń