W tym roku nie wysłałam kartek z życzeniami, nie zrobiłam świątecznych zdjęć mojej rodzinie, nie wysłałam życzeń wszystkim, którym powinnam... Zaniedbałam wiele spraw... Mam nadzieję, że wybaczycie... Cóż napisać na usprawiedliwienie, że od miesiąca ciągle jesteśmy chorzy i chyba staje się to tradycją grudniową. Były ospy w wydaniu dwóch pociech, oczywiście nie jednocześnie, a jedna po drugiej, było zapalenie zatok moje i jakaś paskudna bateria, czy wirus Basi: u niej zapalenie oskrzeli u mnie i pana T. mega katar i kaszel i gdy już myślałam, że wychodzimy na prostą Stasio dzisiaj dostał gorączki... Ja oczywiście wiem, że są rzeczy, choroby poważniejsze, ale do jasnej cholery... ile można... Moje morale nieco podupadły. Święta udało mi się spędzić przy kominku, blisko moich Dzieci i z tego jestem zadowolona i szczęśliwa. Był pełen emocji przylot do Polski, bieganie po krakowskim rynku z radością i łzami wzruszenia, tanie książki, księgarnia Bona z godzinami spędzonymi przy regałach z książkami, były pączki na Starowiślnej i zakup kolejnego tomu Jeżycjady Małgorzaty Musierowicz: cóż to za radość znów przenieść się do Rodziny Borejków... Było w końcu przeszszczęśliwe i radosne spotkanie z Naszymi Bliskimi Przyjaciółmi... Było CUDOWNIE... Gdy wróciłam do domu pojawiło się tragicznie smutne uczucie, że nie jestem tutaj blisko i tyle rzeczy mi umyka, tyle rzeczy przemija koło mnie i beze mnie...
Każdy przylot do Polski uruchamia we mnie coraz to nowe i coraz to inne uczucia... Chyba nie moment i czas by je analizować... To ukłucie w sercu... To wewnętrzne rozdarcie...
Wszystkim, którym nie zdążyłam życzyć... Życzę teraz: Szczęścia głęboko i szeroko pojętego, radości, która po prostu rozświetla nawet pochmurne dni, odwagi by żyć pełnią, by nie bać się, nie troszczyć o rzeczy, które nie mają znaczenia, zdrowia, bo bez niego ciężko o radość, miłości i przyjaźni, dla których po prostu warto żyć, wiary w To, co ważne i znaczące, spokoju serca...
Wszystkim, którym nie zdążyłam życzyć... Życzę teraz: Szczęścia głęboko i szeroko pojętego, radości, która po prostu rozświetla nawet pochmurne dni, odwagi by żyć pełnią, by nie bać się, nie troszczyć o rzeczy, które nie mają znaczenia, zdrowia, bo bez niego ciężko o radość, miłości i przyjaźni, dla których po prostu warto żyć, wiary w To, co ważne i znaczące, spokoju serca...
Będzie więc fotorelacja by oszczędzić nieco słów:) Na początek nasze gagatki z Basią wykropkowaną:)
Co za ulga, że ospa oszczędziła twarz Basi...
Stasiek :)
i ja, usiłowałam być prezentem świątecznym ale pod choinką się nie zmieściłam ;)