W piątek wieczorem poczułam, że naprawdę przesadziłam z ilością obowiązków, które spadły na mnie w tym roku. Spędzanie 4 godzin dziennie na dojazdach na formacje i 8 godzin codziennie na zajęciach plus 6 godzin pracy w sobotę, tego wieczoru okazało się to dla mnie zbyt wiele... Pragnęłam odetchnąć, moje ciało naprawdę krzyczało DOŚĆ ale wiedziałam, że w weekend przyjdzie moment oddechu.
Sobota była świętowaniem urodzin "Literki" i cudownie było odnaleźć się w atmosferze polskości, śpiewaniem "Sokołów", "Szła dzieweczka". Do tego grupa ciepłych i miłych ludzi blisko, Ludzi których tak miło było odnaleźć tutaj, tak blisko nas. Powiem szczerze, że dawno nie przeżyłam tak miłej i ciepłej imprezy, pełnej śmiechu i radości. Poczułam się całkiem jak na studiach albo w liceum, z jedną różnicą:) Dochodzenie do siebie po tej imprezie zajmie mi dobre kilka dni:) Wracanie w nocy na nogach w chłodzie bez czapki obciążyły moje zatoki na tyle, że zdecydowałam w końcu coś zrobić z problemem i iść do lekarza:) Pomyślałam, że starzeje się... Kilka kieliszków szampana i głowa następnego dnia boli jak oszalała, spacer w kusej sukience i lekkim płaszczyku w zimną noc : zawiane zatoki:)
Na szczęście ten tydzień to staż w przedszkolu blisko domu:) ufff:) jestem w domu o 16:30 :)
Tymczasem z aktualności: odkrywam swoje talenty fryzjerskie, skróciłam włosy naszej Basiuli i myślę, że mam prawdziwy talent. Albo to ona jest tak ładna, że dobrze jej w wielu fryzurach.
Zima, zima, zimno... przeraźliwie zimno. A jest może 3 stopnie. Jak ja znosiłam prawdziwe mrozy w Polsce? Rower co rano staje się gigantycznym wyzwaniem... i chyba nie służy moim zatokom. Byle do wakacji świątecznych:) Śpijcie dobrze.
Dbaj o Siebie, a przede wszystkim zdrowie, a zapalenie zatok to nie przelewki!poucza bratowa:))) wiem coś o tym...Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńzdrówka! ja chyba też coś z zatokami mam i właśnie pojutrze idę do laryngologa!
OdpowiedzUsuńu nas w Polsce póki co minus 3 ale ma być cieplej ;)
Karolciu, trochę na północ- też zimno jak cholera i do tego wiatr lodowaty...
OdpowiedzUsuńRower? Mój stoi przypięty do bramy i nawet w jego stronę nie spoglądam, ale widziałam dziś pana z pomysłową chustą na twarz na rowerze- wiązana z tyłu- cud miód!
Ja już zapomniałam o tym, że mam rower. Został w magazynie w pracy i tylko zawadza, ale nie mam ani trochę motywacji, żeby na niego wsiąść. Trzy kieliszki szampana, powiadasz. No popatrz, to trochę słabiej niż ostatnio jak się widziałyśmy ;)
OdpowiedzUsuńPodziwiam że nadal jeździsz na rowerze! Szalona :P Kominiarkę zakładaj ;) Tylko co z fryzurą? ;) Z zatokami - znam te ból, mnie łapią tak tylko trochę głowa mi zarznie, a jak wiesz nienawidzę czapek...
OdpowiedzUsuńI poproszę o foty Basiuli w nowej fryzurze :) Zosi też już włosy porządnie urosły, tyle że sama nie wiem co z nimi dalej robić :D