Mija 7 dni jak każdego wieczoru zabieram się, by podjąć temat, który krąży w moich myślach od dłuższego czasu. Codziennie otwieram okno nowego posta i codziennie zamykam je puste... Przeczytałam ostatnio jakiś internetowy, krótki artykuł o tym, czego nie mówić kobiecie po cesarskim cięciu. Hmmm... Tak się składa, że w moim życiu przytrafiły mi się takie dwa porody mimo, że wcale sobie tego nie życzyłam i o tym nie marzyłam, wprost przeciwnie. Pierwszy był masakrą i wszyscy, którzy pamiętają mnie w tamtym czasie znają moje wspomnienia (3 tygodnie po terminie, kilka wizyt w szpitalu, w końcu indukcja porodu, wiele godzin skurczów bez nawet centymetra efektu) i rozpacz... Och cóż to była za rozpacz, cóż to było za koszmarne uczucie: "nie potrafiłam urodzić mojego dziecka"... Och i jakże bolesne było usłyszenie nie raz "ach no tak, Ty nie rodziłaś"...Ta koszmarna porodówka poniewierająca mnie jako kobietę i matkę... Przy drugim porodzie zadbałam o "odpowiednią opiekę" i chociaż zakończył się podobnie to pan T. witał naszą córkę razem ze mną, Basiula była obok mnie chwilę po tym, jak się urodziła i nie rozstawałam się z nią ani na chwilę ale co przede wszystkim: szpital zapewnił mi wspaniałą opiekę bo dał mi tyle wzmocnień, dobrych słów, mądrych kobiet koło mnie, po prostu ludzkich, z ludzkimi twarzami i normalnym zachowaniem.
Kilka lat zajęło mi zmierzenie się z uczuciem, że zawiodłam jako kobieta. Tych kilka lat pokazało mi, że przywitałam moje Dzieci z otwartym sercem pełnym miłości, a to jak je urodziłam nie czyni mnie gorszą mamą, gorszą kobietą. Być może gdyby nie rozwój medycyny nie byłoby ani mnie, ani mojego syna. Natura nie daje każdemu takich samych szans i możliwości w kwestiach porodu i spraw z nim związanych. Piszę to bo to samo dotyczy całej masy kobiet, którym z różnych przyczyn nie udało się karmić piersią. Ja akurat do niej nie należę bo w tej kwestii miałam wiele szczęścia i determinacji.
Nie na wszystko w życiu możemy mieć wpływ. Gdy jednak zapytacie mnie o najszczęśliwsze dni mojego życia powiem, że to były dni i chwile, gdy witałam moje dzieci, które się rodziły: te drobne małe główki, które niezależnie od wszystkiego trafiały na moje policzki, ten wspaniały zapach i delikatność ich skóry, to uczucie, gdy przystawiałam je do piersi i świat po prostu się zatrzymywał... Zamykam oczy i widzę znów te chwilę... niezmiennie wzruszają mnie tak samo mocno...
Urodziłam swoje dzieci, tak jak było mi to dane, nosiłam je pod swoim sercem przez długi czas, karmiłam ich własną piersią, kocham je, chronię, dbam, uczę, jestem. Zadbajmy o kobiety wokół nas, które rodzą, tak a nie inaczej, które karmią lub nie karmią, niech wejście w ten wspaniały i trudny czas macierzyństwa nie będzie dodatkowo obciążony wyrzutami sumienia... Uczę się ciągle nie oceniać. Moje kochane Mamy: Jesteście najwspanialszymi Mamami dla swoich Dzieci, wystarczy być "wystarczająco dobrym" rodzicem.
Uczucie tęsknoty za doświadczeniem porodu naturalnego pewnie zawsze gdzieś będzie we mnie obecne ale już bez poczucia zawodu, obciążania siebie samej odpowiedzialnością za wybór natury.
Dobranoc
Tak zgodzę się z Tobą, gdyby tylko inne kobiety Matki nie oceniały innych kobiet Matek i ich własnego podejścia do macierzyństwa, porodu, karmienia, ubierania, uczenia, (wymagania od innych, ale nie od siebie) to byłoby cudownie. Wszak każdy człowiek jest wolną i myślącą istotą. Wiesz ile razy usłyszałam, że moje dziecko jest za ciepło/za chłodno ubrane? albo, że coś powinnam....albo, że dlaczego Ty jeszcze nie robisz tego a tego...? Nie miej wyrzutów sumienia, szkoda na to czasu. Dobrze, że chcesz być wystarczającym rodzicem, a nie idealną matką. I być może właśnie przez to jesteś idealna :)
OdpowiedzUsuńJest!
UsuńKarolina pozwoliłam sobie udostępnić ten wpis.
OdpowiedzUsuńJest bardzo mądry i bardzo ważny i taki ciepły/
Karolina, moja Bratowo:)wiele razy obserwowałam Cię jako "mamę" i moim skromnym zdaniem jesteś TĄ mamą, która może świecić przykładem dla innych.Pewnie są trudniejsze dni w Twoim macierzyństwie, ale jak wiemy często jest pod górkę.Mam nadzieję, że kiedyś Twoje dzieci podziękują Ci za Twoje wspaniałe serce i czas, który im podarowalaś.PS:do 3 razy sztuka:)))
OdpowiedzUsuńDziękuje dziewczyny za te słowa. Tak naprawdę cicho liczę, że prócz tego, iż ściągam sobie niepotrzebne brzemię z ramion to i może komuś... Aga wykonujesz kawał wspaniałej roboty z Twoim Synem... Asia dziękuje za te słowa, Ancia myślę, że nie warto pewnymi komentarzami się przejmować. Pozdrawiam Was mocno dziewczyny...
UsuńCos jest w tym pocesarkowym, dziwnym uczuciu niespełnienia... Towarzyszyło mi ono po porodzie ze Stasiem, kiedy to miałam porównanie do naturalnego przyjścia na świat Zosi, i marzyłam o drugim identycznym porodzie... Z perspektywy czasu tak jak Ty mysle ze najważniejsze jest nie to, w jaki sposób przychodzą na świat nasze dzieci, ale to, jak je witamy, jak wprowadzamy ich w ten wielki, obcy dla nich świat, jak uczymy ich poznawać otoczenie i samych siebie - własne siły i słabości. To Ty mnie tego uczysz, bo Ty nie jestes wystarczająco dobra mama. Jestes idealna mama, nawet jesli czasem w to wątpisz :) Jestes najlepsza i biorę z Ciebie przykład, w trudnych chwilach przypominając sobie Twoje reakcje, Twoje słowa, Twoje czyny. I nie moge sie doczekac kolejnego spotkania, aby uaktualnic moja bazę podpatrzonych od Ciebie mądrości życiowych :)
OdpowiedzUsuńDziękuje kochana za ten post. Dodał mi mnóstwo energii... Tak ciepło piszesz o pierwszym spotkaniu z dzieckiem. I chociaż targają mną głównie obawy jak dam radę to nie mogę się doczekać kiedy mój syn przytuli się do mnie.A nastąpi to za parę tygodni.
OdpowiedzUsuńPowodzenia:) jest w Tobie wielka siła na pewno! Trzymam kciuki!
UsuńUrodziłam dwójkę dzieci przez cc. Nigdy, ale to nigdy nie przyszło mi do głowy, by poczuć się przez to gorszą,mniej spełnioną jako matka czy kobieta!!!
OdpowiedzUsuń